MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Potwór, nie lekarz!

ATA
W dwa dni po  komisji lekarskiej matka Agaty Czech (na zdjęciu), 67-letnia Maria Zając zmarła w szpitalu.   Fot. Beata POLAKIEWICZ
W dwa dni po komisji lekarskiej matka Agaty Czech (na zdjęciu), 67-letnia Maria Zając zmarła w szpitalu. Fot. Beata POLAKIEWICZ
Po naszym czwartkowym artykule dotyczącym aroganckiego traktowania pacjentów przez jednego z orzeczników ZUS w Nowym Sączu w redakcji rozdzwoniły się telefony.

Po naszym czwartkowym artykule dotyczącym aroganckiego traktowania pacjentów przez jednego z orzeczników ZUS w Nowym Sączu w redakcji rozdzwoniły się telefony. Również osobiście zgłosiło się wiele osób, potraktowanych w podobny sposób. Najbardziej drastycznym przykładem jest historia 67-letniej Marii Zając, zmarłej 2 dni po badaniu przez lekarza orzecznika.

- Artykuł ośmielił mnie - mówi córka Marii Zając Agata Czech - aby się publicznie wyżalić. Miałam zamiar przyjść do gazety zaraz po tym, ale pomyślałam, że mamie życia już i tak nic nie wróci. Teraz żałuję, bo może jednak uchroniłoby to inne osoby od takich przeżyć. Moja mama nie była zdolna do samodzielnej egzystencji, miała schorowane serce, z migotaniem przedsionków. Dokuczał jej też złamany szósty krąg, a po śmierci taty miała napady depresji lękowej. Zawsze musiała mieć opiekę, co jest nawet wpisane w dokumentacji lekarskiej, starała się o zasiłek pielęgnacyjny. Otrzymała wezwanie na komisję na 4 grudnia 2003 roku. Poszłam z nią, ale doktor mnie wyprosił, jak pytałam o jego nazwisko, to się śmiał. Mama mówiła, że podczas badania był arogancki, zmuszał do wykonywania ćwiczeń, którym nie dawała rady, krzyczał i ubliżał. Jak skarżyła się, że ją boli, to mówił, że jak się zdecydowała stawać na komisję, to wiedziała, co ją czeka. Był po prostu chamski, potwór, a nie lekarz! Mama wyszła bardzo zdenerwowana, rozstrzęsiona, była osłabiona do tego stopnia, że nie mogła iść, mąż wyniósł ją na rękach po schodach. Tego samego dnia wieczorem bardzo źle się poczuła, wzięła leki. Następnego dnia wystąpiły trudności z wymową, miała bardzo niskie ciśnienie. Wezwaliśmy lekarza, który natychmiast skierował ją do szpitala. Tam stwierdzono, że ma uszkodzony mięsień sercowy, jakby przeszła zawał. W sobotę umarła...

Córka zmarłej napisała skargę do ZUS na zachowanie lekarza-orzecznika, zarzucając mu wręcz przyczynienie się do śmierci matki. ZUS przeprowadził postępowanie wyjaśniające. ,Z przykrością stwierdzam, że zachowanie lekarza przy badaniu pani matki było niewłaściwe i mogło spowodować niezadowolenie badanej" - odpisała dyr. oddziału ZUS w Nowym Sączu Janina Popiela i zapewniła, że w stosunku do lekarza zostaną wyciągniete konsekwencje służbowe.

- Mama czuła się bardzo upokorzona przez lekarza, mówiła, że gdyby wiedziała, że tak będzie, to w ogóle nie stawałaby na komisję, a ja teraz mam wyrzuty sumienia, że ją namówiłam i przyczyniłam się do jej śmierci, bo na pewno by jeszcze żyła - mówi pani Agata, ocierając łzy.

- Po pogrzebie poszłam do orzecznika z aktem zgonu, powiedział, że mnie sobie nie przypomina...

Mieszkaniec Podolika, ze schorzeniami kręgosłupa szyjnego, twierdzi, że po badaniu musiał nosić ortopedyczny kołnierz, bo orzecznik ,pomagał" mu wykonać skłon. Inni pacjenci też skarżą się na ordynarne i lekceważące odnoszenie się do nich.

- Jak przeczytałam artykuł, to się na nowo rozstrzęsłam. Przypomniałam sobie, że to wszystko i ja przeżyłam - Krystyna Świder szlocha do słuchawki. - Mam 71 lat, od 22 jestem na rencie, przeszłam trzy operacje jednocześnie na woreczek, dwunastnicę i resekcję żołądka, mam astmę, jestem leczona pulmonologicznie, na kręgosłup i cierpię z powodu zwyrodnienia stawów. Stawałam na komisję 1 lipca, trafiłam na Tochowicza. Tak mnie traktował, jak tę panią Nowakową: przymuszał do gimnastyki na kozetce, nie słuchał, jak mówiłam, że mi się mąci w głowie. Potem skierował mnie na badania do szpitala, chodziłam, a po miesiącu dowiedziałm się, że mi rentę zabrał i teraz chodzę do opieki społecznej. Jestem katoliczką, ale jak myślę o tym czowieku, to same złe rzeczy.

Inna kobieta, której nazwisko zachowujemy do wiadomości redakcji, z trudem tłumaczy swoją sytuację przez łzy: - Jestem wdzięczna, że napisaliście o tym ,barbarzyńcy", a tej kobiecie, która się pierwsza poskarżyła gratuluję odwagi. Mam 56 lat, od 7 jestem na rencie, dokumenty potwierdzają schorzenia. To, co przeszłam na komisji mogę porównać do Oświęcimia. Potraktował mnie tak samo. Kiedy kazał zdjąć biustonosz, postawiłam się, wtedy krzyczał: ,Proszę nie mówić, tylko proszę robić!" Byłam tak zdenerwowana, że gdyby nie koleżanka, nie trafiłabym do autobusu.

To nie wszystkie przypadki, o jakich powiadomili nas czytelnicy. Dotyczą one również żony Macieja Tochowicza, Renaty, również orzecznika w nowosądeckim ZUS-ie.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto