Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ptaszkowa: Getsemani z serca Beskidu

Iwona Kamieńska
Modlitwa w Ogrojcu
Modlitwa w Ogrojcu archiwum
Na dłoniach Zbawiciela z Ptaszkowej można dostrzec nawet linie papilarne. Te dłonie Pan Jezus kiedyś stracił. Dzięki panu Stanisławowi i pani Magdalenie ma je znów.

Fakty24: Zobacz najświeższe informacje z Krakowa i Małopolski!

Rok 33 naszej ery. Getsemani - ogród oliwny w Jerozolimie. Jezus pokazuje zwyczajnie ludzką słabość, przeżywa najtrudniejsze w swoim życiu chwile - pełne lęku, wątpliwości na moment przed zwycięskim wyborem, przed przyjęciem kielicha goryczy. Bo przecież Golgota była już tylko Jego zwycięstwem i druzgocącą klęską zła. 1461 lat później, rok 1494. Mistrz Wit Stwosz odtwarza w lipowym drewnie dramat, który rozegrał się w Ogrojcu. Rzeźbi Zbawiciela w chwili żarliwej modlitwy i w towarzystwie śpiących apostołów - Jana, Piotra i Jakuba. Na pocieszenie Jezusowi Stwosz rzeźbi anioła.

Mijają lata i wieki. Lipowy Ogrojec nie uchronił się od ran jakie zadaje wszystkiemu czas. Zniknął Jakub i anioł, przepadły gdzieś elementy krajobrazu Getsemani. Jezus ocalał, choć bez dłoni. Jak i kiedy trafił do podsądeckiej Ptaszkowej? Któż to wie? Ponad 1900 lat po zwycięstwie na Golgocie, chyba już w Ptaszkowej ludzie nieporadnie malują kolorowymi farbami bezcenne arcydzieło uprzednio kładąc grunt na lipowe postaci. Nikt z malujących nie miał pojęcia kto wyrzeźbił w lipie Zbawiciela, Piotra i Jana, którego wymalowano jak kobietę...

Kolejny wiek i dwa lata później człowiek nam współczesny - pan Stanisław Stawowiak zwraca Jezusowi dłonie. Rzeźbi je z taką precyzją, że można dostrzec linie papilarne Zbawiciela. Wraz z żoną pracują nad rzeźbą przez dwa lata. Usuwają warstwy farb spod których wyłania się arcydzieło...- Podczas pracy nad tymi dłońmi mąż zauważył, że fałdy płaszcza św. Jana układają się w litery, które łączą się w nazwisko rzeźbiarza - opowiada pani Magdalena. - Niedowierzaliśmy obydwoje. Sama wychodziłam z pracowni i wracałam kilka razy, aby się przypatrzeć. Ten podpis jednak tam był! Nad prawym nadgarstkiem Jana jest wyraźne S, obok niego T, dalej V....

A wszystko zaczęło się od misji zleconych przez biskupa Życińskiego księdzu Józefowi Kmakowi. Był rok 1995, gdy ksiądz Józef został proboszczem w Ptaszkowej. Cieszył się zadaniem jakie powierzył mu biskup. Po pierwsze dlatego, że w tej właśnie parafii służył już jako ministrant, po drugie - bo to góry, a proboszcz ma duszę wędrowca, po trzecie - bo było wiele do zrobienia. Misje powierzone przez biskupa były dwie - zadbać o zabytkowy stary kościółek i zbudować nowy. Do tej pierwszej misji ksiądz zjednał sobie jako sojuszników Stawowiaków.

- Pracowali już jakiś czas nad zabytkami wnętrza kościoła, a rzeźba umieszczona w niszy w zewnętrznej ścianie prezbiterium bardzo intrygowała panią Magdalenę, choć nie wyglądała imponująco pokryta grubą warstwą gruntu i farb. Z jednej strony ta nieporadna polichromia szpeciła, z drugiej - chyba chroniła dzieło. Przed zniszczeniem, (bo przecież Modlitwę w Ogrojcu ulokowano na zewnątrz świątyni) i chyba też przed kradzieżą. Nikt nie spodziewał się przecież, że coś, co tak wy gląda może być bezcenne - opowiada proboszcz Józef Kmak.

- Wystąpiliśmy o dofinansowanie renowacji. Gdy w końcu udało się zdobyć pieniądze, pan Stanisław Stawowiak spakował ją do bagażnika i zawiózł do swojej pracowni. Pierwsze badania, analizy, prace konserwatorskie przyniosły szok... Bo niby z jakiej racji Wit Stwosz w Ptaszkowej? A jednak. Dziś nikt tego nie kwestionuje - kontynuuje duchowny.

Jeszcze kilkanaście lat temu ludzie wyjmowali rzeźbę z wnęki i chodzili z nią w procesjach. Dziś wożona jest pod obstawą mundurowych z bronią naładowaną ostrą amunicją. Sprzymierzeńcami w dalszej trosce o skarb okazali się ludzie z sądeckiego Muzeum Okręgowego. Wspólnie z księdzem zadbali o gwarancję, aby dzieła nie zabrano z Sądecczyzny do stolicy, aby kiedyś mogło wrócić do Ptaszkowej. Tak się stanie, gdy wioska będzie miała nowy kościół z salą muzealną uzbrojoną w najwyższej klasy zabezpieczenia. Do tego czasu praca Wita Stwosza jest w depozycie muzeum.

W ubiegłym tygodniu troskliwie spakowano ją dbając o to, by drewna dotykać jedynie w białych rękawiczkach i pojechała w pielgrzymkę. Dzieło będzie można zobaczyć na wystawie zatytułowanej "Obok - Polska - Niemcy, tysiąc lat historii w sztuce". Do 21 września wystawa będzie prezentowana na Zamku Królewskim w Warszawie, a później w muzeum Martin-Gropius-Bau w Berlinie.

Nasz Zbawiciel z Ptaszkowej jedzie w świat, aby opowiadać niezwykłą historię jak ocalał na Sądecczyźnie i jak go na nowo odkryto. - To powód do radości dla Ptaszkowian. Nie tylko dlatego, że możemy być dumni z tego, że to nasza rzeźba. Wraz z ogłoszeniem tego odkrycia o wiosce zaczęło się mówić szerzej i piękniej niż dawniej. Przyjeżdżają do nas nawet wycieczki z Norymbergi, gdzie żył po wyjeździe z Krakowa i gdzie dokonał żywota Wit Stwosz - mówi ksiądz Kmak.

Serwis Wybory 2011: Zobacz kandydatów do Sejmu i Senatu z Małopolski

Chcemy taniego Paliwa! **Podpisz petycję do polityków przed wyborami**

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Nowego Sącza. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto