Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzice nie wierzą, że ich syn już nie wróci

Redakcja
fot. archiwum prywatne
Pilot Tu-154M kpt. Arkadiusz Protasiuk to dla nas przede wszystkim syn - mówią rodzice zmarłego pilota samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem. I proszą, by z ocenami, czy to pilot jest winny katastrofy, wstrzymać się do zakończenia śledztwa - pisze Małgorzata Gleń.

Dla Lucyny i Władysława Protasiuków z Olkusza Arkadiusz Protasiuk, pierwszy pilot i jednocześnie dowódca załogi w samolocie Tu-154M, który rozbił się w sobotę pod Smoleńskiem, to po prostu Arek, ich syn. Są załamani. Nie wierzą, że do katastrofy doszło przez błąd syna. - On był najlepszy, inaczej nie zostałby pilotem głowy państwa - nie ma wątpliwości jego ojciec. - Taki zresztą był od dziecka. U niego wszystko było perfekcyjne i poukładane - dodaje, wspominając zmarłego syna Władysław Protasiuk.

Arkadiusz Protasiuk urodził się w Siedlcach 36 lat temu. W Olkuszu Protasiukowie zamieszkali, gdy Arek był małym chłopcem. Przeprowadzili się tu spod Warszawy. Rodzice pilota, Lucyna i Władysław, nadal mieszkają w Olkuszu. Ich obydwaj synowie, Arkadiusz i o rok młodszy Krzysztof, od wielu lat mieszkali w Warszawie. Zostali w stolicy po ukończeniu studiów i tam założyli swoje rodziny. Arkadiusz Protasiuk zostawił teraz żonę Magdalenę i dwójkę dzieci: 7-letniego Mikołaja i 3,5-letnią Marysię. Żonę poznał jeszcze w podstawówce. Ona też pochodzi z Olkusza.

Jaki był Arek? Kochany - szlocha jego matka. - Dla mnie on nadal jest. Nie potrafię o nim myśleć "był" - przyznaje zapłakana kobieta, nerwowo zaciskając w dłoni chusteczkę. - Wiedzieliśmy, że Arek miał tam lecieć, bo dzwonił w piątek, że w sobotę leci z prezydentem Lechem Kaczyńskim i polską delegacją do Katynia, a w poniedziałek do Stanów Zjednoczonych i wróci dopiero w piątek - szlocha matka pilota. Choć syn zapowiedział, że leci do Smoleńska, to w sercach rodziców ciągle tliła się nadzieja, że w ostatniej chwili jednak nie poleciał, że ktoś go zastąpił, że to wszystko okaże się koszmarną pomyłką.

Rodzice pilota natychmiast zadzwonili do swojej synowej do Warszawy. Ona też już wiedziała o katastrofie. Niedługo później z potwierdzeniem tragicznej wiadomości zatelefonował do Olkusza drugi z synów Krzysztof. Wtedy nie było już żadnych wątpliwości. Arek zginął razem ze wszystkimi pasażerami i załogą. Rodzice kapitana Protasiuka są pogrążeni w żałobie. Byli tak dumni ze swojego syna.. - Kiedy miał 14 lat, już poważnie myślał o tym, że będzie pilotem. On po prostu kochał latanie - podkreśla Władysław Protasiuk. - Był prymusem w szkole lotniczej. On mógł osiągnąć wszystko, o czym marzył - nie ma wątpliwości jego ojciec. Wiadomość o tragedii dotarła do domu Protasiuków w sobotę, kilka minut po dziewiątej. W mieszkaniu na osiedlu Słowików w Olkuszu zadzwonił telefon.
- To była bratowa. Zapytała, czy przypadkiem Arek nie poleciał do Smoleńska, bo właśnie doszło do katastrofy samolotu. Nogi się pode mną ugięły - relacjonuje Lucyna Protasiuk. Nie potrafi mówić spokojnie. Nerwowo chodzi z pokoju do kuchni i z powrotem. W domu czekał na niego ten sam co w dzieciństwie pokój na poddaszu. - Nadal jestem z niego dumna i nigdy nie przestanę - zapowiada Lucyna, matka. Nie mogą przestać myśleć o Arkadiuszu. Rodzinne albumy leżą na stołach. Oglądają zdjęcia ze wspólnych wyjazdów na Mazury i z rodzinnych uroczystości. Ich ulubionym zdjęciem jest to ostatnie, gdzie obaj synowie są z rodzinami. Arkadiusz i Krzysztof z żonami i dzieci starszego - Mikołaj i Marysia. Wszyscy uśmiechnięci i radośni.

- Moja wnuczka ma takie piękne, duże oczy. Jest podobna do syna - przez łzy uśmiecha się pani Lucyna. - Czy będzie pamiętała ojca? - zastanawia się i opowiada, jak z taty był dumny jej wnuk Mikołaj. - Gdy był jeszcze w przedszkolu, nasz syn zorganizował dla całej grupy wyjazd na lotnisko ze zwiedzaniem samolotu. Wnuk mógł się pochwalić takim wspaniałym tatą.

Arkadiusz Protasiuk w Olkuszu mieszkał do 15. roku życia, do ukończenia szkoły podstawowej. Chodził do zlikwidowanej kilka lat temu Siódemki. Teraz jest tam gimnazjum. Zmienili się nauczyciele, ale została ta sama woźna Irena Błeszyńska. Pamięta małego Protasiuka. - To był uczynny i bardzo grzeczny chłopiec. Serce miał na dłoni - wspomina.

W holu szkoły zorganizowano wystawę poświęconą pamięci ofiar katastrofy tupolewa pod Smoleńskiem. Zdjęcie Arka też tu jest. - Wszyscy uczniowie naszej szkoły wiedzą, że Arek tu chodził. Był ich starszym kolegą- mówi Błeszyńska.

Nie mogę sobie wyobrazić, jak to jest stać przed dołem wykopanym w ziemi i wiedzieć, że za chwilę będzie się zamordowanym

Mimo że kapitan Protasiuk w Olkuszu nie mieszkał długo, miał wielu znajomych. Należał do Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, był modelarzem. Do domu wracał na wszystkie weekendy i na wakacje. Wszyscy wspominają go tylko w ciepłych słowach. Jak mówią, charakteryzował się zawsze pracowitością i inteligencją.

Sąsiedzi Protasiuków nie ukrywają podziwu, jaki zawsze mieli dla Arkadiusza. - On dopiął tego, o czym marzył. A marzył o lataniu - mówią ci, którzy znali go z podwórka.

Po szkole podstawowej Arkadiusz Protasiuk dostał się do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Ukończył ją z wyróżnieniem. Potem studiował politologię na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył też studia podyplomowe w Wojskowej Akademii Technicznej w zakresie integracji europejskiej i bezpieczeństwa narodowego.
W lotnictwie pracował od 1997 roku. Służył w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Od 2009 roku był dowódcą załogi. Został odznaczony brązowym medalem "Za Zasługi dla Obronności Kraju". Wylatał 1939 godzin.

Dlatego jego ojciec nie może słuchać oskarżeń, że to pilot zawinił. - Mój syn był świetnie wykształcony. Miał cztery fakultety. Mógł w życiu robić wszystko, ale chciał latać, bo w tym był najlepszy - mówi z dumą Władysław Protasiuk. Jest pewny, że syn nie ryzykowałby niczyjego życia. - Znał te samoloty bardzo dobrze, bo od kilku lat latał tylko na nich - podkreśla matka pilota. Był doceniany przez dowództwo i ludzi, których woził.

Rodzice Arka proszą, by poczekać ze wszelkimi ocenami do zakończenia śledztwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto