Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sądecczyzna: gminy zadłużają się dla inwestycji

Iwona Kamieńska, Arek Arendowski
Remont ulicy Królowej Jadwigii w Nowym Sączu
Remont ulicy Królowej Jadwigii w Nowym Sączu Fot. Stanisław Śmierciak
Zadłużenie sądeckich gmin rośnie z roku na rok. W niektórych sięga już połowy dochodów. Nie oznacza to jednak, że wiedzie im się źle. Po prostu inwestują. Polskie prawo dopuszcza, aby samorządy zadłużały się do poziomu 60 procent. Które gminy są najbliżej tego progu?

Cóż oznacza niebezpieczny poziom 60 procent? To nieciekawa perspektywa: zero inwestycji, tylko spłata kredytów, pożyczek i innych zobowiązań wraz z odsetkami, które wcale małe nie są. Gdy gmina przekroczy dopuszczalny próg procentowy, nie może zadłużyć się bardziej, a zatem skorzystać z unijnej dotacji, bo nie stać jej na wkład własny.

Około 722 złote musiałby zapłacić każdy mieszkaniec Nowego Sącza, aby spłacić dług jaki ma miasto. - To nie jest duże zadłużenie - uspokajają zgodnie prezydent i radni. 85-tysięczna stolica Sądecczyzny ma 61,382 mln zł długu (stan po pierwszym półroczu tego roku)

- Moglibyśmy spokojnie zaciągnąć jeszcze 40 milionów na przykład na budowę mostu na drugą stronę Dunajca i jeszcze mielibyśmy rezerwę - mówi Artur Czernecki, przewodniczący rady Nowego Sącza.

Zobacz także: Nowy Sącz: służbowe wyjazdy starosty poza kontrolą

W prognozie długu przygotowanej, gdy przyjmowano tegoroczny budżet, zakładano, że miasto zakończy rok z 94 milionami "w plecy". To 28 procent rocznych dochodów Nowego Sącza, które wynoszą ponad 330 milionów.

Opozycja, choć spokojna o poziom zadłużenia, krytykuje cele, na jaki idą bankowe kredyty. - Jak dotąd bierzemy kredyty nie na konkretne inwestycje, lecz na spłatę poprzednich długów i na pokrycie deficytu budżetowego. Jeśli zechcemy wybudować obwodnicę i most, to potrzebny będzie kolejny olbrzymi kredyt, a wówczas zadłużenie zbliży się do niebezpiecznego poziomu - tłumaczył lider opozycji w radzie miasta Piotr Lachowicz przed decyzją o kolejnym wielomilionowym kredycie, jaka zapadała wiosną tego roku.

Wójt Rytra, Władysław Wnętrzak przewiduje, że na koniec kadencji pozostanie do spłacenia około trzy miliony (budżet zamyka się w 16 milionach, więc to nieco ponad 20 procent). - Potrzebujemy tych pieniędzy na budowę hali sportowej - tłumaczy zaciąganie długów. - Mamy jeszcze w planach budowę minirynku, ale chciałbym tę inwestycję "załatwić" pieniędzmi inwestorów. Są zainteresowani. Najpierw wyłożą pieniądze, a później zarobią na komercyjnych lokalach w obrębie ryterskiego rynku.

Zobacz także: Nowy Sącz: trzeźwość prezesa pod lupą rady

Gmina Łabowa potrzebowała koniecznie zastrzyku finansowego z banku na budowę sali gimnastycznej w Maciejowej i kanalizacji dla Kamiannej. - Dlatego nasze zadłużenie sięgnęło około pięciu milionów złotych, ale mamy jeszcze sporą rezerwę. Możemy wziąć prawie drugie tyle kredytu - zapewnia wójt Marek Janczak.

W podobnej sytuacji jest Krynica-Zdrój, której budżet to około sto milionów, a dług 14 milionów 677 tysięcy. - Nasze zadłużenie utrzymuje się na poziomie 20 procent - informuje Małgorzata Król, skarbnik Urzędu Gminy Uzdrowiskowej w Krynicy-Zdroju.

Są jednak fenomeny w tym zadłużonym towarzystwie. Pierwszy to gmina Stary Sącz. Jej dług stanowi raptem 2,13 procenta dochodów budżetowych. Biorąc pod uwagę fakt, że gród świętej Kingi pięknieje w oczach, to nie lada osiągnięcie. - Jestem stary sknera. Długu mam milion trzysta tysięcy, a mógłbym mieć 35 milionów - śmieje się burmistrz Marian Cycoń. - Staramy się chomikować, ile możemy. Oszczędzamy, a z drugiej strony prosimy o wsparcie, gdzie tylko się da. Taka jest nasza recepta na inwestowanie i niezadłużanie się.

Kolejne "rodzynki" to Chełmiec, Grybów (gmina wiejska) i Nawojowa. - Nie mamy długu. Dochody sięgają około 70 milionów złotych, a wydatki 74 milionów. Deficyt pokrywamy z nadwyżki budżetowej z lat poprzednich - wylicza skrupulatnie wicewójt Grybowa Andrzej Poręba. Mimo żelaznej jak na polskie warunki dyscypliny finansowej buduje się tutaj sieć kanalizacyjną i oczyszczalnię.

W gminie Chełmiec nowych kredytów nie biorą, choć cały czas spłacają dług sprzed kilku lat. - Przez cztery lata nie pożyczyliśmy ani złotówki, a spłaciliśmy 10 milionów z poprzedniej kadencji. Mimo to zostało nam sto milionów na inwestycje. Do spłaty mamy jeszcze sześć. Również z tego czasu - mówi wójt Stawiarski. Przyznaje jednak, że nie byłoby tak kolorowo, gdyby nie gminny kamieniołom piaskowca w Klęczanach, który jest żyłą złota dla Chełmca.

Nawojowa z blisko 2,5-milionowym długiem i budżetem w wysokości około 23 milionów 800 tysięcy także cieszy się sporą rezerwą, bo kredyt stanowi niespełna trzy procent dochodów. - W tym roku minimalnie wzrósł ponieważ zaciągnęliśmy pożyczkę na kanalizację - mówi wójt Stanisław Kiełbasa.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto