Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sądecczyzna. Koń Bartek uciekł od swojego właściciela i konał na przypadkowej posesji. Uratowali go mieszkańcy gminy Nawojowa [ZDJĘCIA]

Joanna Mrozek
Joanna Mrozek
Koń Bartek ostatkiem sił uciekł od właściciela. Jego stan był tragiczny, zagłodzone i wycieńczone zwierzę miało zapadnięte żyły oraz zanik mięśni. Miało trafić do rzeźni, uratowała go rodzina pani Haliny z Nawojowej, bo na całe szczęście, zwierzę dotarło przed jej bramę.
Koń Bartek ostatkiem sił uciekł od właściciela. Jego stan był tragiczny, zagłodzone i wycieńczone zwierzę miało zapadnięte żyły oraz zanik mięśni. Miało trafić do rzeźni, uratowała go rodzina pani Haliny z Nawojowej, bo na całe szczęście, zwierzę dotarło przed jej bramę. archiwum pani Haliny
Pani Halina, mieszkanka gminy Nawojowa uratowała konia Bartka. Zwierzę konało pod jej bramą, zaniedbane, wycieńczone i wychudzone. Koń uciekł od swojego właściciela i trafił na przypadkową posesję, gdzie udzielono mu pomocy. Sprawę nagłośniło Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Krynicy-Zdroju, które złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad koniem Bartkiem przez jego właściciela. Mieszkanka Nawojowej złożyła również zawiadomienie na pracowników gminy o mówienie nieprawdy.

FLESZ - Będą ostrzejsze kary dla pijanych kierowców

od 16 lat

Koń konał przed bramą

TOZ w Krynicy-Zdrój 2 lipca otrzymało zgłoszenie od pani Haliny, mieszkanki gminy Nawojowa, o znęcaniu się nad koniem przez jego właściciela. Sprawa została nagłośniona w mediach społecznościowych kilka dni temu.

Ze zgłoszenia wynikało, że koń nad którym miał znęcać jego właściciel, uciekł od niego i został znaleziony leżący na posesji osoby zgłaszającej około 5 rano 29 czerwca.

Według zgłaszających koń w chwili znalezienia leżał, nie był w stanie wstać ani się poruszać, był bardzo wychudzony, zaniedbany, miła zmiany chorobowe w uszach, liczne stare i świeże rany na ciele oraz poprzerastane kopyta. Dodatkowo koń bardzo ciężko oddychał.

- czytamy na stronie TOZ w Krynicy-Zdroju.

Mieszkanka gminy Nawojowa uratowała konia

Właścicielka posesji postanowiła opowiedzieć nam o dramacie konia, którego wraz z mężem znalazła pod swoją bramą. Zwierzę było w stanie agonalnym, nie mogło wstać, przewracało oczami, bardzo głośno oddychało, wyglądało na wygłodzone.

Resztkami sił i z naszą pomocą, odprowadziliśmy konia do sadu, żeby mógł leżeć na trawie, tam zajmowaliśmy się wyraźnie konającym koniem. Szukałam pomocy gdzie tylko mogłam, była piąta rano, pracownicy gminy rozpoczynali pracę o 8 - mówi Halina B. (nazwisko do wiadomości redakcji). Wraz z córkami pilnowała konia, karmiły i poiły wycieńczone zwierzę.

Skóra i kości, widok był straszny, aż się człowiekowi płakać chciało. Koń też płakał - dodaje.

Na miejsce przybył urzędnik gminy Nawojowa oraz weterynarze, którzy byli zdruzgotani stanem konia. Zwierzę miało zapadnięte żyły, co uniemożliwiało podpięcie kroplówki ratującej życie. Muchy zjadały go żywcem.

- Według mnie weterynarze byli źle poinformowani, bo myśleli że są tylko do zabezpieczenia zwierzęcia, ja wyraźnie powiedziałam, że koń kona i jest w dramatycznym stanie. Jedyne, co się udało, to cudem podać mu dwa zastrzyki przeciwzapalne - wspomina Halina B.

Na miejsce przybyli też funkcjonariusze policji, którzy nagrywali całą interwencję. Jak wspomina nasza rozmówczyni oni też byli zdruzgotani stanem konia. Po jakimś czasie znalazł się także właściciel konia, jednak kiedy zobaczył konające zwierzę stwierdził, że nie należy do niego. Po chwili jednak przyznał się, że go kupił.

- Usłyszałam krzyki. Córka powiedziała, że właściciel tego konia ciągnął go za linkę, którą mu przypięłyśmy żeby nie uciekł, kopał go po głowie i wołał po imieniu Bartek. Przy policjantach przyznał się, że jest właścicielem konia, ale nie wiedział, czy go kupił w piątek, a może w poniedziałek, nie był w stanie tego jasno powiedzieć. Podał wszystkie dane podczas interwencji 29 czerwca, gmina natomiast poinformowała, że właściciel znalazł się 5 lipca - pani Halina uważa, że urzędnicy mataczą i kłamią, zmieniają to co zostało powiedziane przy świadkach.

Jak wynika z relacji pani Haliny weterynarz stwierdził, że koń nie nadawał się do transportu, najlepszą opcją było jego zabezpieczenie. W czasie kiedy weterynarze pojechali po potrzebne leki, urzędnik odjechał. Po konia przyjechali pracownicy interwencyjni samochodem z przyczepką, chcieli go zabrać.

- Liną spętali mu nogi i ustawiali go tak, żeby mimo wszystko wstał, ciągnęli go za uzdę, wyginali mu ogon. Wcześniej domagałam się numeru telefonu i adresu, żeby wiedzieć gdzie go zabierają, bo wiem że koń miał trafić do rzeźni. Koń w ciągu tych kilku godzin bardzo przyzwyczaił się do moich córek, szedł za Gabrysią, która trzymała wiaderko z jedzeniem. Kiedy Bartek zobaczył samochód, zaczął gryźć wiaderko, tak panicznie się wystraszył. Kiedy wycofałyśmy się z samochodu resztkami sił, obijając się o auto, chciał się z powrotem wyrwać do nas.

Dwa zawiadomienia do prokuratury, jedno o mataczenie

W związku ze zgłoszeniami, otrzymanymi zdjęciami konia, które były wykonane 29 czerwca oraz stanem i kondycją zwierzęcia jaką zastał inspektor, 3 lipca Towarzystwo złożyło w zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, znęcania się nad koniem Bartkiem przez jego właściciela. Towarzystwo będzie działać w charakterze oskarżyciela posiłkowego w toczącym się postępowaniu. Osobne zawiadomienie złożyła pani Halina, która wraz z córkami dogląda konia przybywającego w jednym z gospodarstw. Przyznaje, że właściciel konia od lat trudni się skupowaniem zwierząt i dostarczaniem ich do rzeźni.

- Złożyłam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników gminy o potwierdzanie nieprawdy i kłamanie ewidentnie w dokumencie. Najistotniejszą rzeczą jest to, że nagranie z interwencji z 29 czerwca ma zupełnie inny przebieg niż to, co twierdzą urzędnicy. W decyzji też podali, że koń jest w dobrym stanie, urzędnik gminy był przy transporcie konia, a właściciel został ustalony 5 lipca. To wszystko jest nieprawdą , są na to dowody i świadkowie - mówi pani Halina

.

Nasza rozmówczyni zaznacza także, że jeden z pracowników gminy dzwonił do jej córki (21 l.) aby przekonać ją i jej rodzinę, aby odpuściły i nie składały zawiadomienia.

Co na to pracownicy Gminy Nawojowa?

Podczas zabezpieczania konia 29 czerwca na miejscu był obecny Marcin Wiktor, inspektor ds. Ochrony Środowiska w Urzędzie Gminy Nawojowa, tego dnia zastępował pracownika, który w takich interwencjach bierze udział. Według niego wszystkie procedury zostały dochowane a samo zabezpieczenie konia przebiegło jak należy.

- Właścicielka posesji zadzwoniła, że na jej posesję przybłąkał się koń natychmiast po tej informacji została wezwana lecznica weterynaryjna, przyjechało dwóch pracowników, później dojechał jeszcze trzeci lekarz. Podjęli czynności żeby to zwierzę postawić na nogi - mówi nam Wiktor. Jeżeli jest zabłąkane lub bezdomne zwierzę, lub zabłąkane zwierzę gospodarskie gmina ma obowiązek zapewnić mu opiekę.

- Zwierzę po udzieleniu opieki weterynaryjnej wstało na nogi i weszło do transportu, zostało przewiezione do gospodarstwa, w którym przebywa cały czas. Jest w coraz lepszej kondycji, z wizytą był tam lekarz weterynarii, potem powiatowy lekarz ze specjalistą od chorób koni - tłumaczy Marcin Wiktor.

Urzędnik zaznacza, że w chwili interwencji zwierzę leżało, nie mogło się podnieść. Odnosi się również do zarzuta jaki stawia pani Halina dot. ustalenia właściciela.

- Właściciel przyjechał na miejsce, policjantom powiedział że jest właścicielem, natomiast nie przekładał żadnych dokumentów. Kiedy policja ustaliła, że właścicielem jest ta konkretna osoba, zebrała na to dokumenty i udostępniła je do urzędu, to wtedy z naszej strony została wydania decyzja o odebraniu tymczasowo tego zwierzęcia - do czasu uprawomocnienia się tej decyzji zwierzę jest pod opieką urzędu gminy. Wiktor zapewnia, że jest to jedyna wersja z dnia interewncji. Zapewnia, że nie ma wiedzy na temat rozmowy telefonicznej pracownika gminy z córką pani Haliny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sądecczyzna. Koń Bartek uciekł od swojego właściciela i konał na przypadkowej posesji. Uratowali go mieszkańcy gminy Nawojowa [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto