Wczoraj po południu z wójtami i burmistrzami Sądecczyzny spotkał się wojewoda małopolski Stanisław Kracik. Pytał o problemy, doradzał, upominał.
- Szacunki szkód muszą być rzetelne zarówno w mieniu publicznym, jak i prywatnym. Są pieniądze na pomoc, ale nie może być tak, że podpisujecie państwo wniosek o odszkodowanie w kwocie tysiąca złotych dla kogoś, komu zalało sto kilogramów ziemniaków w piwnicy. Pomagajmy przede wszystkim tym, którzy po powodzi nie mają dokąd wrócić, którym meble pływały pod sufitem - prosił wojewoda.
Jak się okazało, słowa wojewody nie były bezpodstawne. Do burmistrza Starego Sącza zgłosiła się np. kobieta z pytaniem o odszkodowanie za dwa zalane... futra. Samorządowcy skarżyli się na problemy proceduralne związane z naprawą szkód powodziowych - największe w granicach obszarów Natura 2000.
- Mamy sytuację wyższej konieczności. Jeśli trzeba odbudować dojazdy do domów lub ratować te domy, trzeba to robić bez oglądania się na procedury - przekonywał Kracik. - W stanie wyższej konieczności procedury muszą zostać uproszczone.
Dużo gorzkich słów padło pod adresem instytucji administrujących rzekami i potokami. - Jedna zasłania się brakiem pieniędzy, druga ma pieniądze i ich nie wykorzystuje. Zgadzam się, że trzeba obie postawić pod pręgierzem - kontynuował wojewoda. Zapewniał o wstępnym porozumieniu z Rejnowym Zarządem Gospodarki Wodnej, które dopuszcza bez zbędnych formalności pobieranie żwiru do napraw. Część prac interwencyjnych w korytach potoków - zdaniem Kracika - da się wykonać bez pieniędzy.
- Gdyby nie zarośnięte, niezadbane koryta rzek i potoków, fala powodziowa nie poczyniłaby takich spustoszeń - podsumował.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?