- Bez węży nie da się gasić. Tymczasem kupiliśmy ledwie kilka nowych, żeby nie stanąć bezradnie, gdyby wybuchł pożar. Pieniądze dała gmina - opowiada Adrian Krzeptowski, prezes OSP w dzielnicy Folwark w Muszynie, w której woda najmocniej dała się we znaki.
- Teraz żeby zrobić magistralę, gdy nie da się dojechać blisko ognia trzeba zebrać kilka jednostek OSP - dodaje Stanisław Marduła, prezes OSP w Moszczenicy.
Paweł Motyka przyznaje, że jednostki straży pożarnej straciły co najmniej jedną trzecią węży. W rejonie Starego Sącza, Muszyny, Grybowa nawet trzy czwarte. Sądeckie OSP dotąd nie otrzymały resortowego uzupełnienia wyposażenia. Węży o dużej średnicy, których nigdy nie było wiele na Sądecczyźnie nie ma nawet gdzie kupić. Tymczasem to one najbardziej przydają się podczas wypompowywania wody z zalanych domów.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?