- Urodziłam się tutaj, ale po skończeniu szkoły wyjechałam na Kielecczyznę, gdzie przez pięć lat odrabiałam staż nauczycielski. Tam też mieszkałam przez całą wojnę - opowiada pani Kazimiera. Kiedy w 1945 roku wróciła do rodzinnej miejscowości, nadal pracując jako nauczycielka, zaczęła chodzić po okolicznych przysiółkach. Lubiła rozmawiać ze starszymi ludźmi. Korzystając z okazji spisywała wszystko, czego się dowiedziała o dawnych ludowych obrzędach, notowała teksty miejscowych przyśpiewek i szczegóły dotyczące strojów i miejscowej gwary.
- Już wtedy dało się zauważyć powolny zanik dawnych obyczajów. Tamtejsze władze kładły jednak duży nacisk na ich zachowanie w pamięci Polaków, stąd i moje zadanie. Poza tym zawsze mnie to interesowało - mówi kobieta.
Dotarcie do wszystkich źródeł i ich spisanie zajęło pani Kazimierze przeszło dwa lata. Później z tego, co zebrała, przygotowała scenariusz całego ptaszkowskiego wesela ludowego w pięciu częściach. Wszystko z myślą o występach dla szerszej publiczności. Marzenie spełniło się, kiedy z założonymi przez siebie grupami artystycznymi (dzieci z jej szkoły i dorośli mieszkańcy Ptaszkowej) wyjechała na występy w sądeckim domu kultury. - To było gdzieś pod koniec lat pięćdziesiątych. Wystąpiliśmy przed samym przewodniczącym Węglarskim, a że przedstawienie było bardzo dowcipne, ogromnie mu się spodobało. Zdobyliśmy pierwsze miejsce, a później występowaliśmy jeszcze kilkakrotnie, nawet w Krakowie - wspomina mieszkanka Ptaszkowej.
Teraz inicjatywę przejęło młodsze pokolenie. Po raz pierwszy jedną z części wesela - cepiny wystawiło na ostatniej Majówce pod Jaworzem w Ptaszkowej koło gospodyń wiejskich. Podczas tego obrzędu pannie młodej zrywano z głowy wianek i obcinano długie włosy, a na jego miejsce wkładano biały czepiec. Tym samym dokonywało się symboliczne przejście młodej kobiety z grona panien do stanu mężatek.
- Skąd się wziął pomysł na zrobienie takiego przedstawienia? Trudno powiedzieć. Złożyło się na to wiele czynników. W zeszłym roku nasza wieś obchodziła 650-lecie założenia. Szperając w różnych archiwach natrafiłam w pewnym momencie na rękopis napisany przez panią Kazimierę i opisujący obrzędy wesela. Odnalazłam jeszcze osoby, które występowały w pierwszych pokazach i wtedy wspólnie z kołem gospodyń postanowiłyśmy to odtworzyć - mówi Lucyna Kmak z Ptaszkowej, prezes Stowarzyszenia Turystyczna Wieś Retro.
Jak sama przyznaje, na początku było bardzo ciężko, ponieważ nie miały żadnych strojów. Jednak wykorzystując obecne szerokie zainteresowanie ludzi powrotem do swoich korzeni oraz granty z Unii Europejskiej na ochronę dziedzictwa kulturowego udało się pozyskać liczne fundusze. W pierwszej kolejności ptaszkowianki kupiły materiały na stroje, później nauczyły się haftu lachowskiego i układania kwiatków z bibuły. I tak dzięki własnej ciężkiej pracy mogły się zaprezentować w odświętnych, ludowych strojach.
Koszt takiego jednego kompletu damskich ubrań zamyka się w kwocie około 4 tys. zł. Strój męski jest jeszcze droższy. - Ostatnio przyszedł rachunek za nasze buty, opiewający na 5800 złotych. Bez unijnych grantów w życiu nie poradziłybyśmy sobie - mówi pani Lucyna. - Dodatkowo panie były bardzo pracowite, co pozwoliło nam obniżyć koszty.
Gospodynie nie osiadły na laurach. Już od pewnego czasu przygotowują wystawienie całego wesela.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?