Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stary Sącz: z powodzią odpłynie 300 miejsc pracy

Stanisław Śmierciak
Krzysztof Mróz ma nadzieję, że wysiłek załogi pozwoli uratować większość hodowanych sadzonek, a tym samym ocalić firmę
Krzysztof Mróz ma nadzieję, że wysiłek załogi pozwoli uratować większość hodowanych sadzonek, a tym samym ocalić firmę Stanisław Śmierciak
Starosądecka firma Park M, która w swym dorobku ma urządzanie i pielęgnowanie ogrodów i parków (m.in. wokół dworku Chopina w Żelazowej Woli i pałacu Branickich w Białymstoku), tonie w wodzie i błocie. Jeśli przestanie istnieć, to 300 osobom grozi utrata pracy.

Wśród dorodnych sadzonek tui i innych krzewów ozdobnych zadomowiły się dzikie kaczki, a po wodzie dostojnie kroczą bociany. 20-hektarowa plantacja Parku M, której tłem jest starosądecki klasztor Klarysek, wciąż przypomina gigantyczny staw, choć od powodzi minęło ponad tydzień.

- Po wielkiej ulewie woda napływała od strony ołtarza papieskiego i ogródków działkowych. Nie znalazła ujścia, ponieważ przepusty pod drogą ze Starego do Nowego Sącza zablokowali mieszkańcy niektórych domów po przeciwnej stronie jezdni. Obawiali się, że woda przeleje się z rowów na ich gospodarstwa - relacjonuje Krzysztof Mróz, właściciel Parku M.

- Gdyby te przepusty i rowy były drożne, to woda tylko przepłynęłaby przez nasze szkółki roślin ozdobnych. Straty byłyby o dwie trzecie mniejsze - zauważa Krzysztof Mróz.

W czas powodzi załoga Parku M dzień i noc pracowała, aby ocalić rośliny. Ludzie brodzili w wodzie sięgającej nawet powyżej pasa.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli nie ocalimy tych roślin, to nie będzie dla nas pracy przy ich pielęgnacji i przygotowywaniu do sprzedaży - opowiada jedna z pracownic. - Woda okazała się silniejsza od nas. W nieznane odpłynęło ze sto tysięcy pięknych roślin w doniczkach.

Firma ma własne maszyny budowlane, ale gdy nastał potop, to pracowały w odległych częściach kraju. By kopać prowizoryczne rowy odwadniające i sypać tymczasowe wały, wynajęto sprzęt z innych przedsiębiorstw. Niewiele to jednak dało.

Najgroźniejsze są zniszczenia roślin na grządkach. Ich namoknięte korzenie gniją, a gałązki usychają w ostrym słońcu. Część upraw przed promieniami słonecznymi osłania czarny brezent. Nikt nie wie jednak, czy to wystarczy i małe krzewy ocaleją.

Nadzieją na przetrwanie starosądeckiego Parku M jest to, że firma z 15-letnią tradycją żyje nie tylko z hodowli i sprzedaży roślin. Urządza też ogrody historycznych i reprezentacyjnych rezydencji. Obecnie tworzy m.in. Park Kopernika we Wrocławiu. Do tego też potrzebuje jednak swoich sadzonek.

- Park M jest zmasakrowany przez żywioł - przyznaje burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń. - Jako samorząd zwolnimy tę firmę z podatku lokalnego. Wystąpiłem też do Rządowego Sztabu Kryzysowego, by otrzymała odszkodowanie.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto