Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stworzyli rodzinę zastępczą dla dzieci z porażeniem mózgowym

Redakcja
Najważniejsza jest miłość - mówią zgodnie zastępczy rodzice
Najważniejsza jest miłość - mówią zgodnie zastępczy rodzice fot. Janusz Bobrek
Halina i Jan Jasiurkowscy już od kilkunastu lat prowadzą rodziną zastępczą. Otwarli swój dom i serca dla dwojga dzieci cierpiących na porażenie mózgowe.

Historia o miłości, której nie definiują więzy krwi rozpoczęła się dwanaście lat temu w Nowym Sączu. To właśnie wtedy małżeństwo Jasiurkowskich, które miało już trójkę własnych dzieci, zdecydowało się przyjąć pod swój dach maleńkiego Sebastiana. Po ponad roku, dołączyła do niego także jego starsza siostra Małgosia.

Szukaliśmy mu domu

Sebastian pochodził z wielodzietnej rodziny. Mama zmarła wkrótce po jego narodzinach.

- Kiedy tylko dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, zaczęliśmy się zastanawiać, jak pomóc tej rodzinie - wspomina dzisiaj Halina Jasiurkowska.

Małżeństwo Jasiurkowskich aktywnie włączyło się w poszukiwanie nowego domu dla małego Sebastiana. Niestety, okazało się, że nie ma chętnych na przyjęcie pod swój dach chłopczyka, który cierpi na porażenie mózgowe.

- Każdy chciałby mieć zdrowe i piękne dziecko, a Sebastian nie spełniał tych warunków - opowiada.

Na początku Halina Jasiurkowska odwiedzała chłopczyka w szpitalu. Zabierała swoją córkę. Powoli cała rodzina dojrzewała do podjęcia decyzji, która na zawsze zmieniła ich życie.

- Kiedy dowiedzieliśmy się, że Sebastian ma być umieszczony w specjalnej placówce opiekuńczej zorganizowaliśmy naradę rodzinną, żeby przedyskutować nasze dalsze kroki - mówi. Okazało się, że dwie nastoletnie córki Jasiurkowskich chcą, żeby ich rodzice zaopiekowali się Sebastianem. W ten sposób osierocony przez mamę chłopczyk trafił do rodziny, która w ciągu następnych kilkunastu lat stworzyła mu ciepły, bezpieczny i kochający dom.

Znak od św. Rity

Zanim mały Sebastian na dobre zaadoptował się w nowym domu rodzina Jasiurkowskich otrzymała wiadomość, że pomocy potrzebuje też jego starsza siostra Małgosia, która również cierpi na porażenie mózgowe.

- Przez prawie pół roku biliśmy się z myślami, nie wiedzieliśmy czy podołamy wychowaniu dwójki niepełnosprawnych dzieci - mówi Halina Jasiurkowska i dodaje, że to znak od Opatrzności pozwolił im podjąć ostateczną decyzję.

- Jesteśmy ludźmi wierzącymi, dla których liczy się świętość każdego życia. Kiedy dowiedziałam się, że Małgosia urodziła się w dzień imienin św. Rity czyli 22 maja, nie miałam wątpliwości. To był znak, że mamy przyjąć siostrzyczkę Sebastiana do naszej rodziny - wspomina.

Trudy codziennego życia

Choć Jasiurkowscy pokochali rodzeństwo jak swoje własne dzieci nie ukrywają, że ich życie nie było usłane różami.

- Lekarze nie pozostawili nam złudzeń. Mówili, że nasze dzieci nie będą ani chodzić, ani wykonywać podstawowych czynności - mówi Jan Jasiurkowski.

Dużo problemów sprawiała zwłaszcza 2,5 letnia Małgosia, która w wyniku zaniedbań jej biologicznej rodziny nie miała wcześniej zbyt wielu kontaktów ze światem zewnętrznym.

- Nie mówiła, nie chodziłam, nie była w stanie sama jeść - wspomina Jan Jasiurkowski.

Dziewczynkę przerażały zwykłe codzienne czynności i zdarzenia, a jej nowi rodzice musieli poświęcić wiele pracy, by Małgosia pozwoliła się przytulić czy samodzielnie postawić stopy na podłodze.

- To był dla nas bardzo trudny okres w życiu, ale pomimo tych wszystkich przeciwności mieliśmy szczęście spotykać prawdziwe anioły na swojej drodze - wspomina Halina Jasiurkowska.

Rodzina otrzymała wiele wsparcia zarówno od bliskich, jak i obcych ludzi, musiała jednak całkowicie przeorganizować swoje życie i podporządkować je potrzebom chorych dzieci.

Miłość czyni cuda

Dzisiaj Sebastian i Małgosia to już mają 12 i 14 lat. Chodzą do szkoły specjalnej, gdzie uczą się podstawowych czynności życiowych.

- Bardzo lubią szkołę, gdzie mogą liczyć na fachową opiekę pedagogów - mówi Jan Jasiurkowski

Pomimo negatywnych opinii lekarzy, którzy nie wierzyli, że rodzeństwo kiedykolwiek stanie na własnych nogach, dzieci mogą samodzielnie chodzić, wykonują również różne czynności domowe pod nadzorem rodziców.

- Poświęciliśmy wiele czasu i energii na terapię i rehabilitację naszych dzieci, szukaliśmy specjalistów i próbowali różnych metod pracy z osobami cierpiącymi na porażenie mózgowe - wspomina Halina Jasiurkowska.

I choć sama najlepiej wie, ile pracy kosztuje opieka nad dwójką niepełnosprawnych dzieci, uważa, że najważniejszym lekarstwem jest po prostu rodzicielska miłość.

- Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Miłość i otwarte serce wyniosłam z domu rodzinnego - opowiada .

Teraz może się nim dzielić ze swoimi pociechami, które oddają jej z wdzięcznością okazane im uczucia.

- Niektórzy ludzie patrzą na niepełnosprawne osoby z niechęcią, ale nie zdają sobie sprawy ile miłości kryje się w ich sercach, i jak wiele satysfakcji dostarczają kontakty z dzieckiem, które potrafi powiedzieć tylko kilka prostych słów - dodaje ojciec rodziny.

Najważniejsza jest bliskość

Rodzina Jasiurkowskich stawia na bliskość i wspólne spędzanie czasu.

- Nie chcemy, żeby nasze dzieci patrzyły w ekran telewizora czy smartfonu, bo to nie prowadzi do niczego dobrego.

Dlatego w domu panują jasne zasady, a dzieci mogą korzystać z telewizji tylko przez 20 minut dziennie.

- Chcemy budować ciepłe relacje, bo wiemy, ile uczucia potrzebują nasze dzieci - dodają.

To są nasze dzieci

Choć Sebastian i Małgosia nie są biologicznymi dziećmi Jasiurkowskich, ich zastępcza mama nie wyobraża sobie, żeby zwracały się do niej inaczej niż tym słowem.

- Czasami pytano mnie dlaczego dzieci mówią do mnie mamo skoro nie jestem ich biologiczną matką. A niby jak miałyby się do mnie zwracać? - pyta.

Dla państwa Jasiurkowskich nie ma żadnych różnic między trójką ich własnych dzieci, a Małgosią i Sebastianem. Wierzą, że nie bez powodu spotkali je na swojej drodze i mogli stworzyć dla nich kochający dom.

- To był boży plan i cieszę się, że mogłam być jego częścią - mówi Halina Jasiurkowska.

- Daliśmy tym dzieciom dużo miłości, ale wróciła ona do nas z nawiązką. To był nasz wybór i cieszymy się, że go dokonaliśmy - mówią zgodnie zastępczy rodzice.

FLESZ - 10 matek, które zmieniły świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Stworzyli rodzinę zastępczą dla dzieci z porażeniem mózgowym - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto