Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia na Gerlachu. Polacy odpadli od ściany. Byli związani liną. Wypadek obudził dyskusję, kto może wchodzić na ten szczyt?

Aurelia Lupa, Łukasz Bobek
Horska Zachranna Służba
Tragedia na Gerlachu w Tatrach Słowackich. Według Horskiej Zachrannej Służby trzech Polaków zginęło, bo odpadło od ściany skalnej. Wszyscy byli przywiązani jedną liną. Szli wariantem, którego zimą się nie używa – bo jest zbyt niebezpieczny. Zdaniem słowackich ratowników przewodnik wysokogórski, który był jedną z ofiar tego wypadku, nie miał uprawnień, by tam wejść.

Do tragicznego wypadku na Gerlachu (2655 m n.p.m.) doszło w piątek 7 stycznia. Troje Polaków wyruszyło wówczas z Domu Śląskiego na szczyt. Planowali wejść na Gerlach ok. godz. 17, jednak w trakcie wspinaczki poinformowali znajomego, że wyprawa się przedłuży z uwagi na trudne warunki. Potem kontakt z nimi się urwał. Ok. północy, gdy znajomy nie mógł się z nimi skontaktować, poprzez polski TOPR zaalarmował słowackich ratowników górskich. Już w nocy z piątku na sobotę prowadzono poszukiwania. Następnie w sobotę sprawdzano teren z pokładu śmigłowca, słowaccy ratownicy penetrowali teren także w patrolach pieszych. Polscy ratownicy TOPR próbowali specjalnym sprzętem namierzyć telefony komórkowe zaginionych. Bez efektu. Dopiero w niedzielę koło południa Słowacy natrafili na poszukiwanych. Znaleziono ich pod południową ścianą Małego Gerlacha. Już nie żyli.

- Mężczyźni spadli z wysokości i zginęli na miejscu. Byli przywiązani jedną liną. Szli wariantem, którego zimą się nie używa – mówi „Gazecie Krakowskiej” ratownik dyżurny Horskiej Zachrannej Służby z bazy w Starym Smokowcu na Słowacji.

HZS w swoim komunikacie po znalezieniu ciał poinformowała, że jeden ze zmarłych – międzynarodowy przewodnik górski UIMLA - nie był uprawniony do prowadzenia innych osób w tym terenie wspinaczkowym. - Przyczyny wypadku będą przedmiotem dalszych badań – podsumowują słowaccy ratownicy.

Zmarły przewodnik był osobą znaną w środowisku górskim. Po wypadku wiele osób żegnało go ciepłymi wpisani w internecie.

Po wypadku na Gerlachu wróciła sprawa kto może prowadzi klientów na najwyższy szczyt Tatr i całych Karpat. Ten bowiem jest ogromnie popularny wśród polskich wędrowców. Na Gerlach nie prowadzi jednak żaden szlak turystyczny. Dlatego na szczyt można wejść jedynie z wykwalifikowanym przewodnikiem.

Zdaniem HZS, na Gerlach może prowadzić klientów tzw. horsky vodca – czyli przewodnik wysokogórski posiadający międzynarodowa licencję IVBV/UIAGM/IFMGA (IVBV/UIAGM/IFMGA to niemiecki, francuski i angielski skrót nazwy Międzynarodowej Federacji Związków Przewodnickich. W Polsce jedyną organizacją należącą do federacji IVBV jest Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich. Jak informuje polskie Stowarzyszenie, wszyscy przewodnicy IVBV przechodzą analogiczny program szkolenia, mają podobne kompetencje i noszą takie same odznaki, są one nadawane i honorowane w wielu krajach świata). Nie może tam wejść przewodnik wysokogórski z licencją UIMLA. Według Słowaków taki przewodnik może prowadzić klientów w środowisku wysokogórskim bez konieczności stosowania wyposażenia alpinistycznego, technik linowych, sprzętu wspinaczkowego.

Jednak – zgodnie z unijnym prawem – Słowacja musi respektować tzw. Europejską Legitymację Zawodową (ang. European Professional Card – EPC), która wydawana jest dla kilku zawodów – pielęgniarz/pielęgniarka, farmaceuta, fizjoterapeuta, pośrednik w handlu nieruchomościami i właśnie przewodnik górski. Tyle, że gdy zaczęto w Polsce wydawać legitymacje EPC – nikt nie pytał wnioskujących, czy posiadają licencję IVBV. Są więc przewodnicy, którzy mają legitymację EPC, ale nie mają licencji IVBV.

- I w ten sposób na terenie naszego kraju wydano ok. 100 licencji. Są wśród nich ludzie, którzy nigdy nie byli szkoleni w przewodnictwie technicznym. Tymczasem człowiek posiadający EPC określany jest w tym dokumencie, jako mountain guide (ang. przewodnik górski), a według słowackiego prawa taki mountain guide może robić w Tatrach już wszystko – mówi Jan Gąsienica-Roj, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich. - Dopiero od 2019 roku Słowacja zastrzegła sobie, że musi zweryfikować każdy wniosek składany przez polskiego przewodnika, w tym jego licencje. Ale legitymacje wydane wcześniej nie utraciły swoje ważności – mówi Jan Gąsienica-Roj.

PSPW walczy o uregulowanie tego stanu od dłuższego czasu. - Ktoś może powiedzieć, że walczymy o własne interesy. Ale to jest walka też o klientów. Ludzie w końcu idą w bardzo trudny i niebezpieczny teren z człowiekiem, z którym wiążą się jedną liną – zaznacza Gąsienica-Roj.

Nieścisłości w tej sprawie od dłuższego czasu powodują napięcia między polskimi a słowackimi przewodnikami wysokogórskimi. W 2018 roku doszło nawet do ataku jednego z przewodników słowackich na Polkę, która prowadziła turystów na Gerlach. Mężczyzna zaatakował ją na wysokości ponad 2200 metrów, na bardzo stromym, niemal pionowym odcinku. Zaczął się z nią szarpać, próbował wyrwać jej telefon. Na szczęście nie doszło do tragedii, choć zaatakowana Polka mogła odpaść od ściany i się zabić. Sprawą nieodpowiedzialnego zachowania Słowaka zajęła się policja.

Do tego dochodzą jeszcze pseudoprzewodnicy, którzy bez jakiejkolwiek licencji zabierają ludzi na wyprawy. Oferują przy tym atrakcyjne, dużo niższe ceny. Problem tzw. black guidingu dotyczy niestety nie tylko Tatr, ale i innych gór na świcie.

- Tymczasem wyjście w wysokie góry bez odpowiednio wykwalifikowanego przewodnika to tak jakby wsiadać do taksówki, gdzie za kierownicą siedzi człowiek, który nie ma prawa jazdy – opisuje to Gąsienica-Roj.

Spytaliśmy o Europejskie Licencje Zawodowe polskie Ministerstwo Sportu i Turystyki. Na razie nie dostaliśmy odpowiedzi w tej sprawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto