Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trener Kuźma świętuje ponad 40 lat na boisku. W Legii trenował z samym Kazimierzem Deyną

Redakcja
Trener Andrzej Kuźma do naszej redakcji przyniósł sporo archiwalnych zdjęć i wycinków z gazet
Trener Andrzej Kuźma do naszej redakcji przyniósł sporo archiwalnych zdjęć i wycinków z gazet Remigiusz Szurek
Andrzej Kuźma ma co świętować. W kwietniu br. ten zasłużony trener skończył 65 lat. W zawodzie jest aktywny od 41 lat.

Bohater tego tekstu papiery trenerskie uzyskał w maju 1978 roku w Kielcach, stając się od tej pory oficjalnie instruktorem piłki nożnej.

- Minęło już 41 lat - uśmiecha się szkoleniowiec.

Z kolei licencję trenerską pozwalającą na prowadzenie drużyn ligowych zdobył dokładnie 19 grudnia 2000 roku w Warszawie. Legitymacja podpisana przez ówczesnego Sekretarza Generalnego PZPN Zdzisława Kręcinę oraz Przewodniczącego Rady Trenerów Andrzeja Strejlaua jest teraz cenną rodzinną pamiątką w domu Kuźmów.

Potrafił grać w piłkę

Andrzej Kuźma swoją piłkarską przygodę z Sandecją Nowy Sącz rozpoczął jako trampkarz w 1966 roku, gdy Anglicy u siebie sięgali po złoto Mistrzostw Świata.

W wieku 17 lat zadebiutował jako junior w pierwszym zespole „biało-czarnych” u trenera Mieczysława Nowaka.

- To był dla mnie wielki zaszczyt grać w jednym zespole z takimi zawodnikami jak: Wiesław Szpiegiel, Adam Ziółkowski, Wacław Grądziel, Zygmunt Żabecki czy Jarosław Migacz. Niewielu z nich żyje jeszcze obecnie, pozostały wspomnienia.

Debiut Kuźmy w Sandecji przypadł na rok 1971 i mecz z Cracovią rozgrywany w ramach ligi wojewódzkiej przy Alejach.

Jako dwudziestolatek Kuźma przeniósł się do Stara Starachowice i stamtąd trafił do wielkiej Legii Warszawa. W stolicy, gdzie zawodnik z Nowego Sącza odbywał służbę wojskową, mieli w składzie wielkie gwiazdy m.in. Kazimierza Deynę, Lesława Ćmikiewicza czy Władysława Stachurskiego. Trenerami byli Andrzej Strejlau i Lucjan Brychczy (asystent).

- Trudno było się przebić do pierwszego zespołu - przypomina sobie Andrzej Kuźma.

- Ostatecznie nie rozegrałem żadnego oficjalnego meczu w barwach Legii. Miło było jednak potrenować na co dzień choćby z Kazimierzem Deyną. Już wtedy było widać, że klub z Warszawy jest jednym z tych dużych. W 1976 roku Legia rozgrywała sporo meczów za granicą Polski, co nie było takie oczywiste. Granice dla wielu były bowiem zwyczajnie zamknięte - wyjaśnia.

Po przygodzie z „Wojskowymi” przyszła pora na trzecioligową Lubliniankę, drugoligowe Siarkę Tarnobrzeg i BKS Bielsko-Biała.

- Z tym ostatnim zespołem byliśmy blisko awansu do pierwszej ligi (dziś ekstraklasy - przyp. red.), ale przegraliśmy ostatecznie batalię o awans z GKS Katowice. Było więc czego żałować, ale takie jest życie piłkarza. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Po pobycie w Bielsku-Białej powróciłem do Nowego Sącza. W Sandecji miałem zostać trenerem, ale przez ubytki składu wciąż grałem tam w piłkę, pełniąc przy okazji funkcję drugiego szkoleniowca. To był 1984 rok - mówi.

Na początek radomska Broń

Dwa lata później Sandecja z Kuźmą w składzie wywalczyła historyczny awans do drugiej ligi państwowej (dziś pierwsza liga).

- Na inaugurację wygraliśmy przy ośmiu tysiącach kibiców z Bronią Radom 3:1. Zdobyłem gola, wykorzystaliśmy też dwa rzuty karne po faulach na mnie - tłumaczy, pokazując pożółkłe wycinki prasowe.

Na jednym z nich można przeczytać: „Udany start beniaminka. Inauguracja II ligi piłkarskiej była wielkim świętem w Nowym Sączu. Nim piłka poszła w ruch goście oraz sędziowie wykonali rundę honorową wokół boiska wiezieni regionalnymi bryczkami przez fiakrów Starosądeckiego Biura Usług Turystycznych „Kinga”. (…) Mecz był ładnym i zaciętym widowiskiem. Początkowo obie jedenastki grały ostrożnie i nerwowo. Akcje toczyły się w środku pola, dwa niezłe strzały oddali Kuźma i Pacholik. Po długim podaniu Pawlikowskiego stoper gości sfaulował Kuźmę na polu karnym. Strzał Garguli i pierwsza, historyczna bramka. (...) W 52 minucie ręka na polu karnym i znów Gargula był niezawodny. W siedem minut później padł najpiękniejszy gol meczu. Szybka kontra Sandecji, przerzut Witowskiego na lewe skrzydło i najmniejszy na boisku Kuźma nie dał szans Gorczycy”.

W 1988 roku, gdy rodził się autor tego tekstu, Andrzej Kuma kończył już karierę piłkarską. Ogółem w seniorskiej piłce rozegrał ponad 650 spotkań, w których zdobył około 180 goli z czego 320 meczów i 86 goli było w barwach Sandecji.

Kuźma nieco żałuje nie do końca wykorzystanej szansy w warszawskiej Legii.

- Gdyby nie ta kontuzja mięśnia dwugłowego, to kto wie, czy w stolicy nie zostałbym na dłużej. Miałem tam zastąpić kończącego powoli karierę legendarnego przecież pomocnika - napastnika Jana Pieszkę. Byłem ściągany do Warszawy, jako najlepszy skrzydłowy drugiej ligi mający zastąpić legendę. Tak to wtedy wyglądało. Żałuję, ale czasu nie da się już odwrócić. Mimo to mam miłe wspomnienia z tego okresu - uśmiecha się.

Studia były ważniejsze

Sądeczanin miał jeszcze okazję zagrać w ówczesnej elicie. Do Odry Opole chciał go ściągnąć trener Antoni Piechniczek.

- Za pół roku kończyłem studia na warszawskiej AWF, potrzebowałem na to jeszcze pół roku czasu. Chodziło o tzw. karencję. Nie poczekali na mnie. Studia skończyłem, wątek Odry też się zakończył - dodaje.

W 1983 roku Kuźma ukończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego. W 2007 roku w Szkole Trenerów w Warszawie zdobył licencję UEFA A. W latach 1992-1994 był szkoleniowcem rodzimej Sandecji. Przez ostatnie lata trenował ponadto m.in. Ogniwo Piwniczna-Zdrój, Grybovię Grybów, Kolejarza Stróże, Łososia Łososina Dolna czy Lubań Maniowy. Z tym ostatnim klubem zanotował awans do czwartej ligi. Było też trenowanie rezerw Sandecji i Akademii Sandecja, a od dwóch lat bohater naszego tekstu koncentruje się na trenowaniu młodych piłkarzy i koordynowaniu działań Akademii Młodych Orłów PZPN działającej w Nowym Sączu.

- Jestem na nauczycielskiej emeryturze, ale przede wszystkim nadal spełniam się w roli trenera. Można powiedzieć, że ciągnie wilka do lasu. Nie lubię zbyt dużo siedzieć w domu, o co mają zresztą do mnie pretensje wciąż ta sama żona Teresa i syn Konrad - uśmiecha się nasz rozmówca.

Andrzej Kuźma prócz pracy w AMO od 2000 roku jest trenerem koordynatorem i przewodniczącym Wydziału Szkoleniowego OZPN w Nowym Sączu oraz pracuje w Wydziale Szkolenia MZPN. Jubilatowi życzymy zatem sukcesów na trenerskim stołku i zdrowia...

Z Archiwum. Cofnęliśmy się nieco w czasie i sprawdziliśmy, co o Andrzeju Kuźmie pisał nasz redakcyjny kolega, legendarny Daniel Weimer.
„Nad piłką panował bowiem w sposób perfekcyjny. Bo też był Andrzej Kuźma za młodu był piłkarzem nieprzeciętnym. Już jako junior zaliczał się do czołowych zawodników zespołu seniorów Sandecji, by w 1974 roku przenieść się do Starachowic. (...) Jako skrzydłowy imponował niekonwencjonalnym dryblingiem i dokładnymi dograniami piłek do partnerów. W 1986 roku, już jako magister AWF, powrócił Kuźma do Nowego Sącza. I przez rok występował w II-ligowej wówczas drużynie „biało-czarnych”. W 1984 roku był asystentem pierwszego trenera Sandecji Nowy Sącz, by w latach 1992-94 wraz z Tadeuszem Kantorem poprowadzić zespół seniorów tego klubu” - można przeczytać w artykule z października 2003 roku, który ukazał się na łamach „Dziennika Polskiego”. „Trener Kuźma to taki wielki mały człowiek” - dodał w tym samym tekście Krzysztof Szczepański z Dunajca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Kuźma świętuje ponad 40 lat na boisku. W Legii trenował z samym Kazimierzem Deyną - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto