Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trener Waldemar Warchoł: W piłce nie ma miejsca na sentymenty [Wywiad]

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Archiwum W.Warchoł/Gotowy do gry
Rozmawiamy z byłym szkoleniowcem Limanovii, który właśnie pochwalił się uzysakniem licencji UEFA A. To właśnie jej brak w sierpniu br. był powodem rozstania się z limanowskim klubem.

W połowie sierpnia, dość szybko pożegnał się Pan z pracą w Limanovii, bo po raptem trzech meczach. Jednym z powodów takiej decyzji zarządu klubu miał być brak w pańskim posiadaniu licencji trenerskiej UEFA A… Wówczas brał Pan jednak udział w kursie, miał otrzymać warunkową licencję. Jak to wszystko wyglądało z pańskiej perspektywy?
Nie rozumiem całej tej polityki z przyznawaniem licencji i tym dlaczego przepisy dotyczą jednej grupy trenerów, a innej już nie. Już się na ten temat wypowiadałem. Moim zdaniem związek powinien pomagać trenerom i wspierać ich w pracy. Ostatnio dużo czasu poświęcam na poznanie tego jak kształci się trenerów w Niemczech. Rozmawiałem na ten temat z trenerem Markiem Wanikiem, który od lat pracuje w DFB i ostatnio współopracowywał nową strategię kształcenia. Wnioski są takie, że najlepszym środowiskiem nauki dla szkoleniowców jest praca w ich klubach i to właśnie do klubów ma przenosić się ich edukacja.

Jak wygląda to w Polsce?
Na kursach w ławkach większość czasu spędzamy nad teorią. Kiedy trener dostaje szansę na pracę w dobrym klubie i możliwość rozwoju swojego warsztatu w praktyce, to przepisy licencyjne są nieugięte, oczywiście tylko na niższych szczeblach, bo z trenerami na kursie UEFA PRO jest inaczej. Jak pokazała ta runda, swoje zadanie w Limanovii wykonałem bardzo dobrze i jestem z niej dumny. Zbudowałem szeroką kadrę, która wygrywa mecze, a zawodnicy, których ściągałem stanowią o sile zespołu prowadzonego przez trenera Pawła Zegarka. Miesiąc pracy w Limanowej dał mi więcej praktyki i doświadczeń niż nauka teorii na kursie i to niestety jest przykre.

Na stronie Limanovii ukazał się stosowny komunikat w tej sprawie: „Na zakończenie współpracy z trenerem Waldemarem Warchołem miał wpływ brak licencji na prowadzenie drużyny w IV lidze (w trakcie robienia). Przed sezonem Limanovia otrzymała publicznie ustne zapewnienie z Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, że trener biorący udział kursie może otrzymać warunkową licencję; bowiem w przeszłości takie sytuacje były często spotykane - tym samym wprowadzając Limanovię w błąd!”.
Ciężko stwierdzić kto kogo wprowadził w błąd, bo nam też na kursie opowiadali podobne historie. Zarząd Limanovii decydując się na moje zatrudnienie, dokonał wyboru na podstawie przesłanej oferty i rozmowy, nie zatrudniał w ciemno tylko wybrał moją osobą spośród 20 innych trenerów. Nie ukrywałem, że dopiero w październiku będę miał licencję UEFA A. Mimo wszystko, na kilkadziesiąt dni otrzymałem kredyt zaufania i mam nadzieję, że po cichu w Limanowej wiedzą, że moje zatrudnienie nie było błędem (uśmiech).

Na początku października pochwalił się Pan na Facebooku uzyskaniem licencji UEFA A, czyli wszystko poszło zgodnie z pańskimi zapowiedziami.
Tak. Na początku października zdałem egzaminy i ukończyłem kurs UEFA A. Staram się do tego wszystkiego co robię, zwłaszcza w piłce, podchodzić na 100 procent. Jestem bardzo zadowolony z pracy dyplomowej, bo pisałem ją przede wszystkim dla siebie i jest to spora publikacja, z której będę korzystał w swojej pracy.

Najważniejsze jest to, że posiadam już odpowiednią licencję i po 9 latach zrobiłem kolejny krok do UEFA PRO. Teraz trzeba tylko znaleźć ambitny i dobrze myślący klub, gdzie będzie można zapracować i zasłużyć na coś więcej.

Emocje po odejściu z Limanowej już chyba opadły. Jak patrzy Pan na całą tę sytuację z perspektywy czasu?
Przyznam, że pierwszy tydzień po zakończeniu współpracy z Limanovią był dla mnie trudny. Włożyłem 110 procent serca i zaangażowania w tę pracę. Przede wszystkim traktowałem ją jak swoją dużą szansę i chciałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby ją wykorzystać. Być może dlatego tak to wszystko we mnie trafiło. Szczerze, to przez pierwsze dwa dni miałem ochotę rzucić trenerkę, olać kurs i zająć się czymś innym. Ale te myśli szybko odeszły, usiadłem do pisania pracy, czytania książek i chciałem wykorzystać ten czas bez drużyny, na swoją edukację, zwłaszcza w tych obszarach, w których czuję się słabszy. Oczywiście śledzę wyniki i trzymam kciuki za chłopaków z Limanovii, bo mam nadzieję, że kilku z nich w nowym roku będę oglądał w wyższych ligach. Czasem zazdroszczę trenerowi Zegarkowi i zastanawiam się, jak zespół wyglądałby, jakie osiągałby wyniki gdybym dalej z nim pracował, ale taki jest sport i każdy trener zdaje sobie sprawę jak wygląda nasza praca. Po raz kolejny potwierdziła się jedna święta prawda, że w piłce nożnej nie ma miejsca na sentymenty. Każdy zawodnik i trener musi walczyć o swoje i przed podjęciem kolejnej pracy w klubie, jeszcze lepiej się przygotuję, żeby takich sytuacji unikać.

Jakie są pańskie najbliższe plany? Zapewne chce Pan wrócić na trenerską ławkę.
Tak, to mój cel nr 1. Tęsknię za boiskiem, za szatnią, za analizą i całym tym urokiem „mikrocyklu”. Na pewno będę szukał klubu, gdzie jest ambitne środowisko i gdzie są konkretni ludzie. Czuję się gotowy do pracy na poziomie 3. i 4 .ligi, ale nie wykluczam innych opcji. Jeżeli gdzieś w okręgówce znalazłbym klub, który chce zbudować coś ambitnego, to będę rozważał też taką opcję. Nie chciałbym robić nic na siłę. Jeśli pojawi się propozycja pracy z grupami młodzieżowymi w dobrze funkcjonującej akademii, to jest to dużo ciekawsza opcja pracy niż walka z wiatrakami w 4. lidze. Na pewno wrócę mądrzejszy, dojrzalszy i jeszcze bardziej głodny.

Zapewne wyciągnął Pan kilka wniosków z tego zamieszania?
Każda sytuacja czegoś nas uczy. Po zakończeniu pracy w klubach, z którymi dotychczas współpracowałem, zrobiłem sobie mały rachunek sumienia. Co było dobre, gdzie popełniałem błędy, co mogłem zrobić jeszcze lepiej. Najważniejsze to mieć jasno określony cel swojego działania, a ja taki mam. Więc gdziekolwiek będę pracował, chcę pracować jeszcze lepiej i efektywniej. Praca w Limanovii przede wszystkim nauczyła mnie jednego z najtrudniejszych elementów pracy trenera, czyli rekrutacji. Jestem bardzo zadowolony z efektów skautingu zawodników. Nauczyłem się też, a raczej utwierdziłem w przekonaniu, że warto trzymać dystans do zapewnień o zaufaniu i pełnym poparciu działań. Paradoksalnie, jak próbowałem ocenić swoją pracę w Limanowej, to byłem zadowolony. Wiadomo, że w pewnych sytuacjach zachowałbym się inaczej, pewnych rzeczy bym w ogóle nie robił lub zrobił inaczej. Teraz najważniejsze to wrócić na ławkę trenerską i pokazać swój warsztat najlepiej jak to możliwe. Mam ogromną nadzieję, że następnym razem będziemy rozmawiać już w innej rzeczywistości (uśmiech).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trener Waldemar Warchoł: W piłce nie ma miejsca na sentymenty [Wywiad] - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto