Nieporównanie mniej fartu miała Maria, trzydziestokilkuletnia nauczycielka wychowania fizycznego z Łodzi, która też leży w krynickim szpitalu. Ma złamane kości miednicy. Złamana kość ręki przebiła mięśnie. - W Krynicy na stoku w Słotwinach wypadłam poza trasę i chciałam ominąć stojącą kobietę - opowiada łodzianka. - Była tam bardzo niska siatka ogradzająca trasę. Przefrunęłam nad tą siatką i chyba zaczepiłam o nią nartą. Runęłam w przepaść na drogę. Potem niewiele już pamiętam. Strasznie mnie bolało, a nade mną pochylała się ratowniczka GOPR. Moment później przyjechała karetka pogotowia. Teraz nawet telefonu nie mogę odebrać samodzielnie.
Właściciel stacji narciarskiej Słotwiny Ryszard Tabaszewski mówi, że wypadek zdarzył się około 30 metrów za znakami informującymi o końcu trasy zjazdowej. Jego zdaniem, siatka nie ma wychwytywać narciarzy, lecz stanowić sygnał, iż dalej nie da się jechać.
W Słotwinach do karambolu doszło nawet w czasie niedzielnych zawodów w "Zjeździe na krechę". Jedna z zawodniczej szusowała tak niefortunnie, że wpadła na pracownika obsługującego aparaturę do pomiaru czasów przejazdu. Narciarce nic się nie stało. Poszkodowany mężczyzna musiał korzystać z pomocy medycznej.
Tomasz Słaboń, naczelnik Grupy Krynickiej GOPR, przyznaje, że teraz właściciele stacji narciarskich nie mają obowiązku uzyskania zgody GOPR na użytkowanie tras. Sami natomiast te trasy zabezpieczają i odpowiadają za bezpieczeństwo narciarzy oraz snowboardzistów. Większość prosiła jednak przed sezonem GOPR o zaopiniowanie tras. Zastrzeżeń nie było. Tylko kilka stacji narciarskich podpisało umowy z Grupą Krynicką GOPR i ma stałe dyżury ratowników górskich. Inni właściciele zatrudniają teraz własne ekipy ratownicze.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?