Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ukrainka opuściła Małopolskę, by w ojczyźnie pochować swojego syna. Pomógł jej radny z Limanowej. "Pojechała w piekło"

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Charków w czasie wojny. Zdjęcie ilustracyjne
Charków w czasie wojny. Zdjęcie ilustracyjne Unian
Ta historia chwyta za serce. 68–letnia Ukrainka pochodząca spod Charkowa uciekając przed wojenną zawieruchą, jedynie z małą torbą podróżną i wiernym kotem, pokonała setki kilometrów trafiając na Limanowszczyznę. Musiała jednak podjąć kolejną trudną decyzję, tym razem o powrocie do zniszczonego kraju. Wszystko po to, by godnie pochować tam swojego jedynego syna, który ukrywając się przed ostrzałem ze strony Rosjan, zmarł śmiercią głodową w piwnicy zniszczonego domu.

Kilkanaście dni temu do kobiety mieszkającej w Dworku Gorce w Kamienicy dotarła przykra informacja o śmierci jej syna. 40–latek pozostał na Ukrainie, ale nie zmarł w wyniku bezpośrednich działań wojennych, jak wydawało się na początku. Wieści okazały się jeszcze bardziej tragiczne niż można by się domyślić. Jak przekazała Ukraince jedna z dwóch córek kobiety, mężczyzna przeżył załamanie nerwowe, a przed ostrzałem miał ukrywać się w piwnicy zniszczonego domu. Tam niestety umarł z głodu i wycieńczenia. Nie miał już jak opuścić piwnicy, która ostatecznie okazała się jego grobem.

Nie namyślając się długo 68–latka postanowiła wrócić do ogarniętej wojną ojczyzny. Do Przemyśla odwiozły ją dwie rodaczki, które podobnie jak ona, znalazły schronienie na Ziemi Limanowskiej. Stamtąd Ukrainka z punktu recepcyjnego z pomocą wolontariusza trafiła na dworzec i wsiadła do pociągu jadącego w kierunku Lwowa. Ludziom, którzy postanowili jej pomóc, obiecała, że wróci. Zapisała sobie numery ich telefonów komórkowych. Poprosiła też o opiekę nad swoim ukochanym pupilem, który pozostał w Polsce. Niestety, od poniedziałku 21 marca, czyli dnia wyjazdu z Polski, nie ma z nią żadnego kontaktu.

Jak podał portal Limanowa.in, wiadomo również, że przed wybuchem wojny kobieta mieszkała w niewielkiej miejscowości pod Charkowem, czyli nieopodal miasta, które chyba najmocniej ucierpiało w trakcie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Prowadziła tam małe gospodarstwo rolne i dorabiała sobie... układaniem płytek. Pod koniec marca br. miała otrzymać coś w rodzaju odprawy za wykonywaną pracę, ale ze zrozumiałych względów nie doczekała się na tę finansową gratyfikację. Los przewidział dla niej inny scenariusz.

Wsparcie od radnego

O zorganizowanie transportu dla pogrążonej w rozpaczy kobiety, zadbał miejski radny Piotr Musiał, który jak zaznacza, bardzo lubi pomagać ludziom w potrzebie. Musiał już wcześniej m.in. transportował artykuły dla uchodźców. Łącznie do Truskawca, miasta partnerskiego Limanowej, wyjechało ok. dziesięciu busów z żywnością. Gdy próbowaliśmy z nim porozmawiać, akurat pracował przy rozładunku TIR–a z pomocą dla Ukraińców. Radny dobrze kojarzy kobietę, ale nie zapamiętał jej imienia.

– Dzieje się tak wiele, że człowiek tylko wyciąga telefon, rozmawia, a za chwilę znów ktoś dzwoni, pyta się o coś – przyznaje w rozmowie z "Gazetą Krakowską".

Piotr Musiał nadal czeka na jakiekolwiek informacje od tej kobiety.

– Czekamy tu jak na zbawienie na jakiś sygnał z jej strony. Ona ma do mnie numer, tak jak do ludzi, z którymi mieszkała. Mówiłem jej jednak przed wyjazdem, że jedzie w piekło, z którego może już nie wrócić, ale rozumiałem, że jako matka po prostu chce pożegnać swojego syna, swoje dziecko. Gdy opowiadała swoją tragiczną historię trudno było powstrzymać łzy... – opowiada nasz rozmówca.

Ukrainka udała się w podróż w poniedziałek 21 marca, a na miejscu, jak wyliczył Piotr Musiał, mogła być dopiero w piątek. Wszystko przez utrudnienia występujące na trasie. We Lwowie miał ją odebrać członek rodziny i udać się wraz z nią w dalszą podróż do Charkowa.

– Wiemy tylko, że wsiadła do pociągu. Później, mimo prób kontaktu z naszej strony, nie udało się z nią niestety nawiązać połączenia – mówi Musiał.

Radny ma nadzieję, że ta historia, mimo wszystko, zakończy się dobrze. – Być może ten kot oczekujący na swoją panią, będzie ją ciągnął do powrotu do Polski – zastanawia się limanowianin.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto