Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W świecie rzeźby, poezji i... pływania, czyli wszystkie pasje limanowianina Mariana Wójtowicza

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Rzeźby w rękach Mariana Wójtowicza z Limanowej wyrastają wprost, jak grzyby po deszczu, a on sam, jakby urodził się z dłutkiem w dłoni. Co rusz pracownię artysty opuszczają drewniani święci, aniołowie i biesiadujący, wąsaci górale.

FLESZ - Polska testuje paszporty covidowe

od 16 lat

Barczysty, wysoki na 5 metrów góral trzyma wartę koło karczmy Dziurnówki w Wysowej-Zdroju, uzdrowiskowej wsi w powiecie gorlickim, znanej z leczniczych wód mineralnych. Wąsaty zbójnik w tradycyjnym stroju, lnianej koszuli, kamizelce, portkach i pasie góralskim widoczny jest już z daleka. Dziarski chłop, gwiżdże na palcach jednej ręki na dziewczyny, a drugą macha kapeluszem zdjętym z głowy, witając przybywających gości na swojskie jadło. Ludzie z ciekawością zadzierają głowy do góry, podziwiając rozmach, kreatywność i niezwykły kunszt rzeźbiarza.

- Takie prace są dla mnie wyzwaniem - podkreśla Marian Wójtowicz. - Dają mi ogromną satysfakcję, ale wymagają też niemało pracy i wysiłku - dopowiada.
Ciekawscy zastanawiają się, jak wyrzeźbić takie drewniane olbrzymy. - Na leżąco - kwituje z uśmiechem rzeźbiarz. Dopiero, gdy są już gotowe, stawiane są do pionu.

Dusiołek

- Zawsze mnie ciągnęło do scyzoryka i drewna - wspomina, toteż już jako mały chłopiec, jeżdżąc na wakacje do babci wyczarowywał z kory topoli rozmaite ludzkie twarze. Raz pojechał do Michała Olchawy z Kamienicy.

- Masz tu kawałek drewna, dłutko i działaj - powiedział do niego. Emerytowany kierownik szkoły miał pedagogiczne podejście i nauczycielski zmysł obserwacji. To on był pierwszym przewodnikiem na drodze przyszłego rzeźbiarza. Młody Marian nie zastanawiał się długo. Z drewnianego materiału wystrugał maskę - tak zwanego dusiołka bieszczadzkiego.

- Kiedy za jakiś czas odwiedził mnie w domu, już cała ściana była w drewnianych maskach - podkreśla pan Marian. Pierwszą wystawę zbiorową miał już rok później, w 1977 r. w Domu Kultury w Domku Marsów. Z czasem zaczął rzeźbić w lipie. Za swoją płaskorzeźbę z wnętrzem karczmy w 1978 r. otrzymał I wyróżnienie w Konkursie Wojewódzkim.

Bez kompleksów

Już w klasie maturalnej postanowił, że będzie rzeźbiarzem, ale na Akademię Sztuk Pięknych się nie dostał. Wybrał więc kierunek Wychowanie Techniczne. Na studiach nie porzucił dłutka, choć, jak sam przyznaje, warunków do pracy artystycznej nie było.
- W wolnych chwilach zbierałem konary i korę i dłubałem sobie w akademiku, czasem coś sprzedałem i tak uzbierałem sobie między innymi na wakacje - uśmiecha się.

Studencka dłubanina szybko znalazła uznanie i zaowocowała wystawą w Klubie Studenckim Bakałarz. Przygodę z drewnem przerwała roczna służba wojskowa. Scyzoryk rwał się do drewna, ale tam już nie było żadnych możliwości, by zaspokoić artystyczne pragnienia. Po wyjściu z koszar, przy wsparciu Jana Kowalskiego, drugiego mentora rzeźbiarskiej pasji, emerytowanego nauczyciela fizyki I LO w Limanowej, nawiązał współpracę z galerią Raczków ze Starego Sącza, która rozprowadzała jego prace. Szły jak woda.

- Były czasy, gdy trzeba było łączyć pracę, życie rodzinne z pasją. Zwłaszcza, kiedy dzieci były małe. Zawsze, ilekroć nie mogłem rzeźbić, byłem nieszczęśliwy - podkreśla. Dziś nie żałuje, że nie dostał się na Akademię Sztuk Pięknych. - Rzeźbiarze-amatorzy nie mają kompleksów, by wystawiać swoje prace - tłumaczy. Prace Wójtowicza wystawiał m.in. na krakowskich murach zaprzyjaźniony artysta z Krakowa. Znikały w mgnieniu oka.

Góral z aniołem

Do pracowni artysta nikogo nie wpuszcza. - Panuje tam artystyczny bałagan - wtrąca z uśmiechem. Gotowych prac ma jak na lekarstwo, wszystkie schodzą jak świeże bułeczki. W katalogu prac Wójtowicza jest szeroka tematyka. Widzimy tutaj rzeźby inspirowane motywem ludowym, świątki, kapliczki. Nie brak i Frasobliwego, który nie tylko głowę podparł, ale i ręką oko ze zmartwienia zasłonił. Dalej św. Florian, św. Józef, św. Krzysztof z małym Jezuskiem na ramionach. Są i ubodzy pastuszkowie, którzy przygrywają Dzieciątku wespół z aniołami, co rozsiadłszy się na ławkach poczęły dąć w trąby. Nie gorzej rżnie oberka drewniana kapela góralska, głośno śpiewając i przytupując do rytmu. Skocznej muzyce przysłuchują się wąsaci górale, siedzący na beczkach z kuflem piwa w dłoni, obok wodnika i szeptuchy.

- Anioły są moim ulubionym motywem. Równie dobrze czuję się w portretach na desce. Zdecydowanie częściej portrety zamawiają mężczyźni niż kobiety - podkreśla artysta.

Fantazja zamawiających nie ma granic, są popiersia, figury psów rasy corgi, ryb, koni. Wszystko zależy od gustu i okazji zamawiającego. Na uwagę zasługuję, ogromne, kilkumetrowe rzeźby, robiące wrażenie, wykonane piłą motorową. - Kobiety też świetnie sobie radzą z piłami. Obserwuję to zwłaszcza na plenerach, jak filigranowej budowy, drobne panie ze znakomitymi efektami, sprawnie operują ciężkim sprzętem - uśmiecha się pan Marian.

Na plenerach głównym materiałem są topole. W pracowni ma kloce lipowe, które czekają 3 lata aż wyschną, na swoją kolej. Z dębu limanowianin wykonał m.in. ławki do cerkwi łemkowskiej. Mężczyzna czasem wraca do niektórych swoich prac, poprawia, modernizuje. Tak było choćby z Pietą Limanowską, którą zrobił dla rodziców. - Po 20 latach widzę, że niektóre prace, nie tylko można, co trzeba udoskonalić - przyznaje.

Raz próbował policzyć wszystko, co wyszło spod jego dłuta. Nie dał rady. Ich liczba sięga 2-3 tysięcy. Obecnie pracuje nad stolikami kawowymi według pomysłu Łukasza Rybarskiego - aktora, scenarzysty, artysty kabaretowego. Przygotowuje się też do pleneru na zamku w Grybowie, gdzie artyści będą wykonywać postacie z wojny polsko-mongolskiej z XIII w. We wrześniu czeka go plener w Laskowej. Do ,,Jędrzejkówki” zjedzie się wtedy cała śmietanka limanowskich artystów.

Pływający nauczyciel

Dziś rzeźbiarz spędza 4 godziny w pracowni. Zwyrodnienie stawu biodrowego i problemy z kręgosłupem nie pozwalają na dłużej.
- Kiedyś byłem młody i przystojny. Dziś zostało mi tylko to drugie - uśmiecha się z przekąsem i dodaje: Zdaję sobie sprawę, że za kilka lat będę musiał pożegnać się z dłutkiem, no cóż, zostanie mi wtedy poezja i pływanie. Pływa od małego. Dwukrotnie wywalczył wicemistrzostwo Polski nauczycieli w pływaniu. Instruktor nauki pływania od przypadków beznadziejnych. - Nieraz zdarzało się, że podsyłano mi najbardziej opornych na wodę. Prawie zawsze udało mi się oswoić ich z wodą - uśmiecha się. W tym roku, mimo zamknięcia basenów przepłynął już ponad 20 km.

Henryk Dziadowski

Pierwszy wiersz napisał w II kl. Szk. Podstawowej. Potem przyszedł czas na fraszki w czasach studenckich, opowiadania, satyry i bajki. W 2005 i w 2008 wydał własnym sumptem 2 tomiki poezji: ,,Mam w głowie 1000 słów" i ,, Cztery żywioły". W 2009 r. brał udział w zbiorowej publikacji: ,,Wszystko co nie jest prozą". W 2013 r. wyszły wiersze w tomiku: ,,Zaczarowany świat”. Jego artystyczny pseudonim to Henryk Dziadowski. Wójtowicz był wielokrotnie nagradzany. Wyróżniony został też złotą odznaką ,,Za zasługi dla Miasta i Gminy Limanowa".

Jak to się stało, że umysł ścisły, nauczyciel techniki i informatyki ma tak wrażliwą, artystyczną duszę? – Podczas jednych Ogrodów Poetyckich, wśród zaproszonych poetów, aż 10 miało tytuł inżyniera. Jak widać, zawód z pasją nie musi mieć nic wspólnego – odpowiada z uśmiechem pan Marian. Tematyka utworów jest różnorodna. Pasja rzeźbiarska również znalazła tu swoje ujście. Jakże mogłoby być inaczej.

,,Znowu ukrzyżowałem Chrystusa
Mam wprawę
Tym razem poszło mi nadzwyczaj sprawnie
Nie ubiczowali Go wcześniej
Krzyż przywiózł kurier
Prosto z IKEI
Pod kolor mebli
Będzie cierpiał dłużej
Chyba nadal
Nie będę podglądał
Intymności umierania
Nie moja sprawa
Bardzo potrzebne mi te trzydzieści srebrników
Brutto
I niecierpliwie czekam na następne zlecenie
Tak mi jakoś smutno na duszy
Czyżby sumienie?”

(Wiersz: ,,Srebrniki” ze zbioru: ,,Magiczny Świat”)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: W świecie rzeźby, poezji i... pływania, czyli wszystkie pasje limanowianina Mariana Wójtowicza - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto