Wyższe pensje pracownikom medycznym, w tym pielęgniarkom i położnym zagwarantowały zapisy ustawy, która weszła w życie w lipcu ubiegłego roku. Problem w tym, że nie wszyscy dyrektorzy szpitali z obowiązku podniesienia wynagrodzeń się wywiązali.
Według czarnej listy, przygotowanej przez związek pielęgniarek w Małopolsce, problemy z wypłatą wynagrodzeń dla najlepiej wykształconych pielęgniarek są aż w 70 proc. szpitali w województwie. Wśród nich są m.in. szpital św. Łukasza w Tarnowie, Szpital Uniwersytecki w Krakowie, szpital im. S. Żeromskiego w Krakowie, szpital w Dąbrowie Tarnowskiej, szpital im. J. Dietla w Krakowie, szpital im. E. Szczeklika w Tarnowie, szpitala św. Anny w Miechowie czy też szpitala H. Klimontowicza w Gorlicach.
- Od lat starałyśmy się podnosić umiejętności, by lepiej wykonywać nasz zawód i zarabiać godne pieniądze. Na edukację poświęcałyśmy swoje pieniądze oraz czas, który mogłybyśmy spędzić z rodzinami. Zachęcano nas żebyśmy się kształciły, a teraz jesteśmy degradowane – mówi Teresa Kwiek ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie.
To właśnie w tym szpitalu, najlepiej wykształcone przedstawicielki białego personelu z tytułem magistra, specjalizacją oraz przynajmniej pięcioletnim doświadczeniem zawodowym, zamiast gwarantowanej lepszej płacy dostały wypowiedzenia zmieniające stanowisko pracy ze starszej asystentki pielęgniarstwa na starszą pielęgniarkę. Zmiana stanowiska to z kolei obniżka pensji zasadniczej, według nowych stawek z 7300 zł do 5775 zł. Aneksy do umów dotyczą aż 140 pielęgniarek, z ponad 600 zatrudnionych w tej placówce. Jeśli nie zgodzą się na proponowane przez dyrekcję warunków, po trzech miesiącach stracą pracę.
600 pielęgniarek idzie do sądu
Na zaniżanie wynagrodzeń nie godzą się także pielęgniarki Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Sześćset z nich po braku odpowiedzi na wezwania do zapłaty ze strony placówki, zdecydowało się o swoje podwyżki walczyć na drodze sądowej.
- Nasza cierpliwość się skończyła. Nie widzimy aktualnie innej możliwości wyegzekwowania swoich praw - mówią pielęgniarki.
Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie twierdzi jednak, że podwyżki wprowadził zgodnie z obowiązującymi przepisami i przyznał je adekwatnie do tego, jakie na poszczególnych stanowiskach były wymagane kwalifikacje. Zaznacza również, że w tym zakresie w placówce odbywała się kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
Podobnie jak wielu dyrektorów szpitali, interpretuje bowiem przepisy tak, że jeśli pielęgniarka ma tytuł magistra, ale stanowisko nie wymaga od niej takiego wykształcenia, to szpital nie musi wypłacać jej pensji, uwzględniając jej wykształcenie i kwalifikacje. To właśnie w tym zapisie ustawy przedstawicielki białego personelu widzą zasadniczy problem.
- Obecne przepisy mówią o kwalifikacjach wymaganych, a nie tych posiadanych – tłumaczy Agata Kaczmarczyk, przewodnicząca Małopolskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
I to właśnie ten zapis w ich ocenie pozwala dyrektorom na zbyt swobodną interpretację przepisów. Dlatego też postulują do Ministerstwa Zdrowia o zmianę z kwalifikacji wymaganych na kwalifikacje posiadane, tak aby wyższa płaca za dobyte wykształcenie i wieloletnie doświadczenie w zawodzie po prostu im się należała.
"Tytuł magistra miał otwierać nowe możliwości, tymczasem stał się balastem"
-To, co pokazują pokazują dziś dyrektorzy, przy pełnej akceptacji organów założycielskich, udowadnia młodym ludziom, że nie warto podejmować pracy w tym zawodzie, bo szanse na awans zawodowy są zerowe. Tytuł magistra miał otwierać nowe możliwości, tymczasem w wielu szpitalach stał się dziś balastem - kwituje Kaczmarczyk.