Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabił kolegę, bo ten miał się śmiać z jego zmarłego brata

Iga Michalec
Mężczyzna zadał swojemu koledze z dzieciństwa ponad 60 ciosów. Twierdzi, że tego nie pamięta. Oskarżony powiedział śledczym, że Krzysztof miał śmiać się z jego tragicznie zmarłego brata.

W październiku na ławie oskarżonych sądeckiego sądu zasiądzie Piotr D. oskarżony o zabójstwo swojego 32-letniego kolegi. Grozi mu dożywocie.
30-latek zapukał do drzwi domu, w którym mieszkali jego koledzy. Otworzył mu Krzysztof. Piotr D. chciał rozmawiać z jego bratem, ale tego nie było w domu. Gospodarz zaproponował 30-latkowi drinka, a ten skorzystał z propozycji.

Podczas tego spotkania Piotr D. nagle wyciągnął z kieszeni kurtki nóż i zaatakował kolegę. Zadał mu co najmniej 60 ciosów w różne części ciała. Krzysztof tego nie przeżył.

Wkrótce po zbrodni Piotr D. sam oddał się w ręce policji. Dyżurującej tego dnia funkcjonariuszce powiedział, że zabił człowieka. Przekazał też zakrwawiony nóż.

Śledczy ustalili, że w dniu tragedii, 29-letni wówczas Piotr D. był pod wpływem dopalaczy. Zażył substancję o nazwie „Kryształ”. W ten sposób chciał poprawić sobie fatalny nastrój. Od dłuższego czasu nie mógł sobie poradzić z nagłą, samobójczą śmiercią swojego brata. Chwilowe ukojenie dawały mu używki.

Piotr D. usłyszał zarzut zabójstwa i przyznał się do zarzucanego mu czynu. Oskarżony podczas toczącego się postępowania przekonywał śledczych, że nie chciał zabić kolegi i nie pamięta, by zadawał mu ciosy nożem.

Tłumaczył, że agresję u niego wzbudził Krzysztof, bo miał się śmiać z jego zmarłego brata. Tę wersję śledczy uznali za mało prawdopodobną.

Do sądeckiej komendy policji wszedł młody mężczyzna i oznajmił będącej na dyżurze policjantce, że zabił człowieka. Do Chełmca błyskawicznie pojechali funkcjonariusze i karetka pogotowia. Pod wskazanym adresem znaleźli Krzysztofa. Na pomoc było już za późno.

Niebawem ruszy proces Piotra D., który w grudniu ub. roku zasztyletował swojego kolegę. Do sądu trafił akt oskarżenia. 30-latkowi grozi nawet dożywocie.

Trauma po śmierci brata

Piotrek i Krzysiek znali się od dzieciństwa. Mieszkali po sąsiedzku. Byli praktycznie rówieśnikami i dobrymi kolegami.

Gdy dorośli, każdy z nich poszedł swoją drogą. Kontakty urwały się, gdy Krzysiek, uchodzący w lokalnym środowisku za spokojnego, kulturalnego i uczynnego człowieka, w 2004 roku wyjechał do pracy w Anglii. Kilka miesięcy przed śmiercią wrócił do rodzinnego domu w Chełmcu. Znów zaczął spotykać się z Piotrem, ale nie tak często, jak dawniej. Natomiast nadal przyjaźnili się ich bracia.

Jesienią ubiegłego roku młodszy brat Piotra odebrał sobie życie. Dla 29-latka i jego rodziny był to niewyobrażalny dramat. Piotr nie mógł pogodzić się z jego odejściem.

Stał się zamknięty w sobie, unikał ludzi. Jak wynika z aktu oskarżenia, miał wtedy często zaglądać do kieliszka i zażywać tzw. „dopalacze”. Nie radził sobie z traumatyczną sytuacją. Za śmierć brata miał obwiniać znajomych, w szczególności zaś brata Krzysztofa.

Feralnego dnia Piotr D. zapukał do domu Krzysztofa. Ten zaprosił go do środka i zaproponował gościowi drinka. Piotr D. nalegał, że chce się skontaktować z jego bratem. Spotkanie towarzyskie przy alkoholu zakończyła tragedia.

W pewnym momencie Piotr D. wyciągnął z kieszeni kurtki przyniesiony nóż i zaatakował nim kompletnie zaskoczonego Krzysztofa. 32-latek najprawdopodobniej usiłował się bronić, zasłaniać rękami i odpychać napastnika. Prawdopodobnie też usiłował powalić na ziemię Piotra. Odgłosy, jakby ktoś przesuwał meble, dochodzące z mieszkania, w którym rozgrywał się dramat, słyszane były przez jedną z sąsiadek.

Jak wynika z aktu oskarżenia, Piotr D. zadał nożem swojemu koledze kilkadziesiąt ciosów w różne części ciała. W następstwie doznanych obrażeń 32-latek zmarł. Biegli przeprowadzający sekcję zwłok mieszkańca Chełmca, stwierdzili na jego ciele co najmniej 60 ran kłutych i ciętych.

Przyznał się koledze

Po ataku Piotr D. opuścił mieszkanie, zabierając zakrwawiony nóż. Po chwili miał wrócić na miejsce zbrodni, ale widząc, co się stało, uciekł. Wrócił do swojego domu, aby się przebrać. Ubranie, w którym był u Krzysztofa, było poplamione krwią.

Potem ponownie wyszedł z domu i zadzwonił do swojego najlepszego kolegi, któremu powiedział jedynie, że „stało się coś poważnego”. Ten poprosił go, by poczekał na niego przed domem, to porozmawiają.

Po jakimś czasie koło czekającego Piotra zatrzymał się samochód. Dotarł nim wspomniany kolega, do którego zatelefonował po zabójstwie. Za kierownicą auta siedział jeszcze inny młody człowiek. Gdy Piotr wsiadł do środka, wyznał im, że zabił Krzysztofa. Cała trójka od razu pojechała na policję do Nowego Sącza.

Piotr D. usłyszał zarzut zabójstwa. Przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do zarzucanego mu czynu. Jak wynika z aktu oskarżenia, podał m.in., że w dniu, gdy doszło do tej tragedii, po południu zażywał dopalacze o nazwie „Kryształ”, bo był w fatalnym nastroju po śmierci brata. Chciał go sobie poprawić, zapomnieć o trawiącym go bólu po utracie tak bliskiej mu osoby. Z bratem bowiem był bardzo zżyty.

Agresję u podejrzanego miało wywołać to, że Krzysztof miał rzekomo śmiać się z jego zmarłego brata. Śledczy uznali tę wersję podaną przez podejrzanego za mało prawdopodobną. Piotr D. twierdził, że nie pamięta przebiegu zdarzenia ani tego, gdzie zadawał koledze ciosy. Przekonywał, że nie miał zamiaru zabić. Biegli przebadali Piotra D. i stwierdzili, że brak jest podstaw do kwestionowania jego poczytalności.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 2. Czym jest nakastlik?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto