Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złombol 2018. Czyli starym Fiatem 125p na podbój Europy

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Daria i Adam Golonka
Daria i Adam Golonka arch. prywatne
,,Złombol” to największa zmotoryzowana impreza charytatywna na świecie. Uczestnicy mieli za zadanie pokonać 2-2,5 tys. km (w jedną stronę) wiekowymi autami, wyprodukowanymi w czasach komunizmu, by zebrać datki na domy dziecka. W tym roku, 836 aut rodem z PRL wyruszyło na początku września z Katowic do Grecji biorąc udział w 12 edycji szalonego rajdu. Wśród nich było małżeństwo: 26-letnia Daria z Radomia i 30-letni Adam Golonka z Limanowej, dla których ,,Złombol”, był także podróżą poślubną. W drogę wyruszyli Fiatem 125p z 1986 roku.

Podobno wśród Złombolowców, krąży pytanie, nie o to, czy samochód, którym jadą się zepsuje, tylko kiedy?
Owszem, jedziemy starymi autami, jednak każdy uczestnik stara się przygotować tak, aby bezpiecznie dojechać na metę i wrócić do domu. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć awarii nawet w samochodach prosto z salonu.

Któryś z uczestników wyprawy wrócił na lawecie?
Niestety zdarzyło się kilka, a może nawet kilkanaście takich przypadków, że auto odmówiło posłuszeństwa i musiało wrócić na lawecie... jedno nawet spłonęło. Pomimo tego uczestnicy szukali ,,wolnych miejsc” u kogoś w aucie, ponieważ chcieli kontynuować swoją podróż.

Wasz fiat 125p ma już dostojne 32 lata. Jak na samochód to już prawdziwy weteran. Staruszek dał radę?
Tak, dał radę. Nie obyło się jednak bez małych usterek. Zaraz po wyjeździe z mety zabrakło nam gazu i musieliśmy kontynuować podróż na benzynie i tu zaczął się problem... samochodem szarpało i gasł. Akurat tego dnia Kamerino team – koledzy z rajdu z którym podróżowaliśmy, wyjechali trochę wcześniej. Gdy tylko skontaktowaliśmy się z nimi zawrócili żeby nam pomóc. Odholowali nas do najbliższej stacji benzynowej, gdzie kupiliśmy nowy filtr paliwa. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za pomoc. Drugą już bardziej poważną awarią był brak ładowania spowodowany uszkodzeniem alternatora. Stało się to niedaleko Jeziora Plitwickiego (Chorwacja) ok. 1000 km od Krakowa. Niestety nie udało się nam naprawić usterki na miejscu, więc kupiliśmy zapasowy akumulator. Ograniczyliśmy zużycie prądu w samochodzie i dojechaliśmy bezpiecznie do domu.

Fiacik ma też swoje imię? Prawda?
Tak, nazwaliśmy go Blue Jimmy. Nie będziemy ukrywać, że nazwa wzięła się od naszego ulubionego trunku- Jim Beam'a.

A klimatyzację ma?
Pewnie, że ma! Na korbkę. Zawsze wsiadając do fiata śmiejemy się do siebie ,,włącz klimatyzację” po czym odsuwamy okna. W tym roku na Złombola zamontowaliśmy dodatkowe wiatraki, które jednak zbyt dużo nie pomogły.

Długo trwają przygotowania do Złombolu? Co trzeba zabrać, oprócz skrzynki z narzędziami?
Czas przygotowań na pewno jest uzależniony od tego czy auto, którym ekipa jedzie na Złombola jest w ciągłym użytku czy też jest zakupione na rajd. My naszym fiatem w okresie wiosenno-letnim jeździmy na wycieczki, dzięki czemu przed wyprawą mamy o wiele mniej pracy. Co do bagażu to na pewno dużo części, które mogą przydać się nie tylko nam, ale również innym uczestnikom. Poza tym standardowe rzeczy na wyjazd: ubrania, kosmetyki, coś do jedzenia i jeśli tylko jest miejsce to rzeczy campingowe: lodówkę, stolik, krzesła, kuchenkę gazową.

To jak wygląda taki Złombol od podszewki?
W tym roku zgłosiło się 836 team'ów. Aby wziąć udział w rajdzie, każda z załóg musi uzbierać od darczyńców minimum 1500 zł, które Złombol w 100 procentach przeznacza na domy dziecka. Firmy/osoby prywatne w zamian za to mogą reklamować się na naszych autach w formie naklejek/magnesów. Miejscem startu dla wszystkich uczestników był Spodek w Katowicach, wyruszyliśmy 1 września. Pierwszym punktem jest wybór trasy. Organizatorzy udostępniają propozycje tras, a także campingów. Wraz z Kamerino team wybraliśmy trasę „albańską”. Pierwszego dnia przejechaliśmy Czechy i zatrzymaliśmy się w Austrii. Podczas kolejnych dni jechaliśmy przez: Słowenię, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię i Macedonię. Po czym 4 września w nocy dotarliśmy na metę w Grecji, gdzie zostaliśmy przez 2 dni. Podróż powrotna odbyła się przez te same państwa, jednak wzbogaciliśmy ją o Chorwackie wybrzeże. Wracając wypoczywaliśmy 3 dni w Ulcinj (Czarnogóra) a także 2 dni w Makarskiej (Chorwacja). Łącznie pokonaliśmy ok. 5 tys. km i do Polski dojechaliśmy 13 września.

A co z noclegami?
Noclegów nie da się zaplanować ani zarezerwować ze względu na to, że nigdy nie ma pewności, gdzie dojedziemy danego dnia. Dlatego też spaliśmy 4 noce w samochodzie. Staraliśmy się też nocować na campingach proponowanych przez organizatorów, gdzie można było spotkać wielu Złombolowców i podzielić się wrażeniami z podróży. Najczęstszym posiłkiem dla nas był grill lub kanapki. Gdy tylko mieliśmy okazję próbowaliśmy również lokalnej kuchni.

Kierowcą był Adam, czy prowadziliście na zmianę?
Głównie prowadził Adam jednak udało mi się wynegocjować 1000 km za kierownicą.

Jakie najpiękniejsze wspomnienie przywieźliście z wyprawy?
Najpiękniejsze wspomnienie...? spanie w łóżku po kilku nocach przespanych w samochodzie (śmiech), a tak poważnie to chyba atmosfera panująca na mecie, pomimo tego, że było tak wiele osób wszyscy traktowali siebie jakby się znali od lat.

A najzabawniejsze?
Było ich całe mnóstwo, ale do końca życia na pewno będziemy się śmiali jak ,,uciekaliśmy” na granicy (śmiech). Podjeżdżając na granicę Bośni i Hercegowiny z Czarnogórą znudzony Pan w budce pomachał nam ręką, abyśmy jechali dalej, więc nie wiele myśląc ruszyliśmy. Po chwili na CB radiu usłyszeliśmy: ,,Wracajcie, bo was gonią! Trzeba paszporty pokazać!”. Zawróciliśmy i okazało się, że Pan po prostu chciał żebyśmy przejechali do innej budki (śmiech).

Niektórzy mówią, że złombol uzależnia.
To prawda, uzależnia. Atmosfery panującej na Złombolu nie doświadczy się na zwykłych wakacjach. Wydaje nam się, że jest to jednocześnie szansa przeżycia przygody, poznania ludzi i pomocy dzieciakom.

Zwracacie na siebie uwagę na drodze?
Bardzo dużo osób podchodzi do Złombolowców życzliwie. Ludzie machają nam, robią zdjęcia, zagadują. Często słyszymy od osób, które miały kiedyś swojego fiata, poloneza itp. opowieści co w nich przeżyli i że były to cudowne auta. Coraz więcej osób zna też cel tej wyprawy.

Nie możemy pominąć tutaj wątku charytatywnego, który jest podstawową ideą rajdu. Cel został osiągnięty?
Celem jest pomoc dzieciakom, nie ma tu określonych kwot, wiadomo że im więcej zostanie uzbierane tym lepiej, bo wtedy jesteśmy w stanie pomóc większej ilości domom dziecka. W tym roku Złombolowcom udało się uzbierać 1 718 706 zł i kwota ta ciągle rośnie.

To był Wasz pierwszy Złombol?
Nie, byliśmy już na Sycylii dwa lata temu.

Przyznam, że to dość oryginalny pomysł na podróż poślubną. Czyj to był pomysł?

Owszem. Jest to dość nietypowa podróż poślubna. Fiat jest naszą wspólną pasją i już planując ślub, zastanawialiśmy się nad miesiącem miodowym. Daria zaproponowała żeby był nim właśnie Złombol więc decyzja zapadła bardzo szybko.

A za rok, gotowi do startu?
Bardzo byśmy chcieli pojechać i jeżeli tylko będziemy mieli taką możliwość to wyruszymy w rajd ze Złombolem.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Złombol 2018. Czyli starym Fiatem 125p na podbój Europy - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto