Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zniknęły pieniądze z kasy zapomogowej, zniknął emerytowany pracownik

Alicja Fałek
Alicja Fałek
Grupa Krynicka GOPR
Nowy zarząd Kasy Zapomogo-wo-Pożyczkowej Newagu wyjaśnia w jaki sposób z konta zniknęło 648 tys. zł. Tymczasem wciąż nieznane są losy byłego członka zarządu Kasy, który zaginął dzień po ujawnieniu afery.

WIDEO: Barometr Bartusia

Nieprawidłowości w funkcjonowaniu Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej, której członkami jest prawie 500 pracowników firmy Newag, wykrył jej nowy zarząd. Ten powołany został w lipcu tego roku podczas walnego zgromadzenia członków Kasy, podobnie jak komisja rewizyjna.

- Niektórzy pracownicy podejrzewali, że w Kasie są nieprawidłowości, ale mogliśmy to dopiero zweryfikować po 14 listopada, kiedy otrzymaliśmy dokumenty - wyjaśnia Krystian Kiercz, wiceprzewodniczący zarządu Kasy. - Księgowa przekazała nam zestawienie wkładu, kwotę zaciągniętych kredytów oraz aktualny stan konta. Wówczas okazało się, że brakuje ponad 600 tysięcy złotych.

Pieniądze znikały regularnie

Nowy zarząd dysponuje dokumentami finansowymi od 2004 r. Wtedy też odbyło się walne zgromadzenie członków Kasy. Wybrano zarząd i komisję rewizyjną, której skład niewiele się zmienił w ciągu 15 lat. Tymczasem prawo mówi, że takie walne zebrania i wybory powinny się odbywać nie rzadziej niż co cztery lata.

Zmiana nastąpiła dopiero w lipcu tego roku, kiedy to na wniosek Związku Zawodowego Pracowników Newag S.A., powstałego w 2017 r., zwołane zostało walne zgromadzenie.

- Według nas proceder wyprowadzania pieniędzy z kasy trwał długo. Pieniądze z konta były wypłacane jednoosobowo, a wypłat dokonywały różne osoby, upoważnione przez poprzedni zarząd - zaznacza Marcin Dębiński, sekretarz zarządu Kasy.

Jak się okazuje z konta bankowego KZP regularnie, raz w miesiącu była wypłacana gotówka. Trafiała ona do pracowników, którzy zawnioskowali o pożyczkę. Tyle, że wypłaty opiewały na wyższe niż wnioskowane kwoty.

Nowy zarząd, chcąc uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, zdecydował, że wypłaty z konta może dokonać jedynie pięć upoważnionych osób. Do transakcji potrzebna jest kontrasygnata drugiej osoby. Pożyczki natomiast nie trafiają już do pracowników Newagu w formie gotówki, ale przelewem na konto.

W ciągu kilkudziesięciu lat funkcjonowania Kasy na jej koncie i u pożyczkobiorców powinny być ok. 2 mln zł. Tymczasem do tej kwoty brakuje 648 tys. zł. Dlatego zarząd przed tygodniem poinformował członków Kasy, że część ich oszczędności zniknęła, a sprawa zostanie zgłoszona do prokuratury.

Zaufali kolegom i nie sprawdzili

Pracownicy Newagu mogli dobrowolnie dołączyć do KZP, która powstała w latach 70. ubiegłego wieku. Co miesiąc wnosili swój wkład, a kwoty zmieniały się na przestrzeni lat. Aktualnie jest to 35 zł miesięcznie. Pieniądze, które pracownik wniósł do Kasy mógł wybrać w razie potrzeby, albo uzyskać nieoprocentowaną pożyczkę na okres kilkunastu miesięcy. Społeczny nadzór nad KZP dotychczas sprawowała zakładowa NSZZ Solidarność.

- Sytuacja nas zaskoczyła, bo przecież zaufaliśmy swoim kolegom - podkreśla Józef Kotarba, przewodniczący zakładowej Solidarności. - Nie czuję się jednak winny tej sytuacji. Nie miałem wglądu do rachunków, od komisji rewizyjnej otrzymywałem jedynie roczne sprawozdania, w których wszystko się zgadzało.

Rodzi się więc pytanie, czy sprawozdania nie były fałszowane albo pieniądze wybierane poza rozliczeniem. Kotarba podkreśla, że do niego wcześniej nie dotarły sygnały, że w KZP dzieje się coś złego.

- Każdy, kto w ostatnim czasie występował o pożyczkę, to ją otrzymywał - dodaje Kotarba. -

Jednak członków nowego zarządu Kasy dziwi postawa Solidarności. Ich zdaniem związek mógł wnioskować o szczegółowe rozliczenia. Tym bardziej, że według prawa społeczny nadzór oznacza także przejęcie odpowiedzialności za efektywną działalność kas i nadzorowanie ich działalności.

- W radzie nadzorczej Kasy zasiadał członek zarządu zakładowej Solidarności. Przez tyle lat nie zauważył, że dzieje się tam coś złego? - pyta Krystian Kiercz.

Zostawił list i przepadł

Afera, która wybuchła w Newagu jest też związana z zaginięciem 66-latka. To emerytowany pracownik Newagu, który zasiadał w poprzednim zarządzie Kasy.

Od soboty jest poszukiwany przez policję, strażaków oraz goprowców. W dniu zaginięcia mógł być ubrany w spodnie dżinsowe, ciemną kurtkę i buty trekkingowe. Zabrał ze sobą plecak w ciemnym kolorze.

Dowiedzieliśmy się, że zostawił list. Informuje w nim, że zamierza opuścić miejsce zamieszkania, bo nie radzi sobie z niesłusznymi pomówieniami o wyprowadzeniu pieniędzy z Kasy.

- Nikogo personalnie nie oskarżamy o to, co się wydarzyło, nie padły żadne nazwiska, a jedynie ogólne stwierdzenie, że odpowiedzialność za sytuację ponoszą osoby związane z poprzednim zarządem Kasy - komentuje Dębiński. - Winnych ustali prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto