18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Florynka: skąd sadza w domu leśniczego?

Paweł Szeliga
Nowe panele w korytarzu nadają się do wymiany
Nowe panele w korytarzu nadają się do wymiany archiwum
Kompletnie zniszczone panele podłogowe, a płytki i wyposażenie łazienki i toalety pokryte smolistą substancją - taki obraz świeżo wyremontowanego mieszkania zaskoczył leśniczego z Florynki Henryka Ptaka.

Właściciel kupił lokal o powierzchni 90 metrów kwadratowych w czterorodzinnym budynku należącym przed laty do Nadleśnictwa Nawojowa. W ubiegłym roku zrobił tam generalny remont. Ostatni raz był w mieszkaniu w styczniu. Kiedy pojawił się tam pod koniec marca, wnętrze było zniszczone.
- Nie zauważyłem śladów włamania - opowiada leśniczy Ptak. - Do środka można się dostać wyłącznie przez właz prowadzący na wspólny strych. Dlatego podejrzewam, że sprawca mieszka w tym budynku.

Jeden z mieszkańców domu to były pracownik miejscowego Zakładu Usług Leśnych, który stracił posadę z powodu podejrzeń o kradzież drewna. Gdy o sprawie zrobiło się głośno, to właśnie leśniczy stwierdził stanowczo, że nie chce go więcej widzieć w lesie.

Henryk Ptak przypuszcza, że zimą wandal wszedł do jego pustego mieszkania, spalił w piecu szmaty nasączone ropą lub przepracowanym olejem i przytkał wylot komina, żeby gęsta sadza spłynęła do lokalu, pokryła ściany i podłogi.- To jakaś bzdura! - oburza się podejrzewany mężczyzna. - Nie zamierzam komentować takich wymysłów.

Inny z lokatorów czterorodzinnego domu we Florynce sugeruje, że leśniczy mógł przypadkowo doprowadzić do zniszczeń, a teraz szuka kogoś, kto sfinansuje kosztowny remont pomieszczeń. Straty oszacował na 50 tys. zł. - Wspominałem o tym, składając zeznania na policji - zaznacza mężczyzna (nie godzi się na podanie nazwiska). - Nie można wykluczyć, że leśniczy napalił czymś w piecu, po czym wyszedł z mieszkania. Kiedy wrócił jakiś czas później, wszystko było okopcone.

Henryk Ptak twierdzi, że palił w piecu tylko raz, w obecności kominiarza, który sprawdzał drożność przewodów kominowych. Miało to jednak miejsce znacznie wcześniej. Zimą nie rozpalał ognia w mieszkaniu. - Nie było takiej potrzeby - zastrzega. - Woda z rur była spuszczona, więc nie musiałem utrzymywać dodatniej temperatury w mieszkaniu.

Dewastację dogłębnie zbadała policja. Nie znalazła dowodów na to, że w lokalu leśniczego przebywały obce osoby. Nic nie wskazuje też na to, że ktoś mógł zatkać komin, żeby spowodować wlot sadzy do mieszkania. - Nie znaleziono podstaw do postawienia komukolwiek zarzutu celowego uszkodzenia mienia - powiedział starszy sierżant Paweł Grygiel, rzecznik prasowy sądeckiej policji. Oznacza to, że sprawa karna prawdopodobnie zostanie umorzona. Rzecznik

Grygiel podkreśla jednak, że postępowanie można wdrożyć ponownie, jeśli pojawią się nowe okoliczności lub dowody. - Jeżeli policja umorzy postępowanie, to się odwołam - zapowiada leśniczy Henryk Ptak. - Poniosłem zbyt duże straty, żeby tak po prostu machnąć na nie ręką.

Wybieramy Superkota! Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Nowego Sącza. Zapisz się do newslettera!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto