Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historyczne znalezisko - czyli Jarosław Czaja na tropie tajemnic góry Łyżki

Redakcja
Jarosław Czaja
Jarosław Czaja Krystyna Trzupek
O sensacyjnym odkryciu na Łyżce rozmawiam z nauczycielem, plastykiem, autorem licznych publikacji, miłośnikiem i znawcą regionu, Jarosławem Czają.

A jednak wyszło na Pana. Czuje Pan satysfakcję?
Ogromną. Minęło 15 lat, odkąd napisałem po raz pierwszy o „tajemniczej górze Łyżce” do Almanachu Ziemi Limanowskiej i była najwyższa pora, aby wreszcie coś na tej Łyżce znaleźć. Cieszę się, bo wreszcie potwierdziły się moje teorie i przypuszczenia, które wielu ludzi uważało za mrzonki i wytwór bujnej fantazji. Ale ja zawsze powtarzałem – zdziwiłbym się bardziej, gdyby na tej górze nic nie znaleziono, niż gdyby jednak znaleziono.

No to jaki skarb tam odkryto?
Można powiedzieć, że to skarb, chociaż dla przeciętnego człowieka to tylko jakieś gliniane skorupy. Ale w archeologii takie skorupy są bezcenne, bo metodą porównawczą da się je wydatować, czyli określić mniej więcej ich wiek. Ceramika znaleziona na Łyżce jest wielką sensacją, ponieważ wywraca do góry nogami dotychczasowe teorie o najdawniejszej przeszłości całego regionu, a w szczególności powiatu limanowskiego. Zwróćmy uwagę, że ten teren – inaczej niż sąsiedni powiat sądecki – był do tej pory praktycznie niezbadany archeologicznie i stanowi po prostu wielką białą plamę. Dlaczego? Ponieważ uznano, że ... nie warto go badać. Przyjęto jako pewnik teorię, że najdawniejsze osadnictwo szło wyłącznie wzdłuż Dunajca, a sąsiedni obszar porastał gęsty las, który wykarczowano dopiero w średniowieczu. I teraz nagle dzięki skorupom z Łyżki okazało się, że to wszystko guzik prawda!

Jak stare są te skorupy? Co wykazały ekspertyzy?
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem te skorupy, wiedziałem, że muszą być bardzo stare. Ale nie zdawałem sobie sprawy – jak stare! Sprawa jest o tyle ciekawa, że z Łyżki wraz z archeologami powędrowały do Krakowa dwa osobne zbiory ceramiki, które liczyły razem ok. 100 sztuk. Znalazły się one pod okiem dwóch różnych ośrodków badawczych PAN. I tak, Ośrodek Archeologii Gór i Wyżyn „wycenił” swoje zabytki na koniec epoki brązu i początek epoki żelaza (od 1200 do 600 r. p.n.e.), natomiast Instytut Archeologii i Etnografii PAN na podstawie swojego zbioru stwierdził, że zabytki pochodzą jeszcze z epoki kamiennej, czyli neolitu (IV tysiąclecie p.n.e.) i potem po kolei ze wszystkich okresów aż do średniowiecza. A więc była nieprzerwana ciągłość zasiedlenia na przestrzeni kilku tysięcy lat! To prawdziwy ewenement! Ale pamiętajmy, że to są dopiero znaleziska powierzchniowe, bez odpowiedniej stratygrafii, bo do tego muszą być zrobione badania sondażowe i ewentualnie wykopaliska, które dadzą dokładniejszy obraz sytuacji. Jedno jest pewne: na Łyżce i to na wysokości 730 m - to rekord w skali Polski! - znajdowała się osada wyżynna, najpewniej warowna. To najstarsze w tej chwili miejsce osadnicze w całym powiecie limanowskim i jedno z najstarszych na historycznej Sądecczyźnie. W dodatku badania georadarem pokazały w tym rejonie poważne anomalie i nie jest wykluczone, że 2 metry pod powierzchnią stożka, gdzie leżały skorupy, są jakieś kamienne konstrukcje.

Kolejne badania jeszcze w tym roku?
Mam nadzieję, ale realne plany dotyczą wczesnej wiosny przyszłego roku. Nie tak łatwo sprowadzić archeologów w miejsce, gdzie jeszcze nikt do tej pory nie kopał. Wszyscy teraz mówią o wielkich odkryciach na Górze Zyndrama w Maszkowicach, ale pamiętajmy, że to stanowisko badane jest od 100 lat! Na szczęście w Łukowicy mamy teraz nowego wójta – Bogdana Łuczkowskiego, który bardzo zaangażował się w sprawę Łyżki.

Jest Pan prekursorem tego znaleziska. W swojej książce „Między Gorcem, Łyżką a Dunajcem” - wydanej w 2013 r. głosił pan takie teorie. Skąd to przeczucie?
To nie tyle było przeczucie – chociaż w pewnym sensie dobry „nos” ma znaczenie – co raczej wsłuchanie się w relacje, które opowiadali mi uczniowie i starsi ludzie w Przyszowej i Roztoce. Uznałem, że te wszystkie legendy i opowieści, które przytaczałem w swojej książce muszą mieć źródło w dalekiej przeszłości. Do tego zauważyłem coś, co umyka zwykle badaczom nie znającym dobrze terenu – wielką ilość nazw miejscowych pochodnych od soli. To bardzo ważne, bo sól była kiedyś wielkim naturalnym bogactwem i występowała bardzo rzadko. W rejonie Łyżki były niegdyś słone źródła – do dzisiaj jest pod nią osiedle zwane „Solniska”, co musiało się wiązać z najdawniejszym osadnictwem. Takie miejsca musiały być także specjalnie chronione. Kiedy moi uczniowie znaleźli na swoim polu w Wolicy kilka lat temu dwa cenne przedmioty z brązu z połowy ostatniego tysiąclecia p.n.e., wiedziałem już, że znalezienie czegoś na pobliskiej Łyżce jest tylko kwestią czasu.

Kto trafił na to cenne znalezisko?
W maju zeszłego roku mieliśmy robić tam badania georadarowe, ale przez kilka dni padały intensywne deszcze. W końcu w misji zwiadowczej wybrało się na Łyżkę dwóch pasjonatów z Przyszowej: Mieczysław Śmierciak i Janusz Mrowca. Kiedy wyszli na wspomniany stożek, zauważyli skorupy, które wypłukał deszcz. Janusz zrobił im zdjęcie i przesłał na mój telefon. W pierwszym odruchu pomyślałem, że to pewnie żart, a ceramikę znalazł w internecie. Kiedy jednak wkrótce przybyłem na miejsce, wiedziałem już, że to prawdziwe odkrycie archeologiczne, które nie zdarza się często. To w pewnym sensie dziejowa sprawiedliwość, bo ja tych skorup szukałem przez lata, ale bezskutecznie.

Łyżka stanie się ogólnopolską atrakcją?
Mam nadzieję. Aczkolwiek długa droga przed nami. Na razie nie możemy się jakoś „przebić” medialnie. Do pewnego stopnia to, co znaleźliśmy jest tak nieprawdopodobne, że nawet Darek Gacek, który był ze mną na Łyżce i widział ekspertyzy - w swoim najnowszym przewodniku po Beskidzie Wyspowym napisał tylko asekuracyjnie, że znaleźliśmy sensacyjne „ślady osadnicze”, ale z jakiej epoki już nie wspomniał. Bo to kosmos! Miałem w ręku taką skorupę z charakterystycznym, jakby nakłuwanym wzorkiem. Teraz okazuje się, że najprawdopodobniej pochodzi ona z kręgu Kultury Ceramiki Wstęgowej Kłutej z V tysiąclecia przed Chrystusem. Ma prawie 7 tysięcy lat! W jakimś muzeum ok, możemy coś takiego oglądać, ale znaleźć osobiście na jakiejś pobliskiej górze? No i niechcący zrobiliśmy poważną konkurencję dla Maszkowic. Tylko, że oni mają wielkie wsparcie Nowego Sącza, a nami, Limanowa – myślę tutaj zwłaszcza o strukturach zajmujących się promocją regionu, jak do tej pory się nie zainteresowała. Zaiste, mają przecież podobnych osad z neolitu i epoki brązu na pęczki. Na szczęście jest jeszcze Muzeum Ziemi Limanowskiej, które mnie wspierało od początku.

Pochodzi Pan z Tarnowa, miejscowi przywykli już do ,,Swobodnego Tropiciela Śladów Przeszłości”, czy nadal mają to za dziwactwo?
I tutaj jest chyba najwspanialsza przygoda w tym wszystkim. Bo kiedy pisałem książkę byłem ze swoimi teoriami sam. Teraz mam w Przyszowej i okolicy wielu wspaniałych ludzi, którzy uwierzyli w to co pisałem, zanim odkryliśmy zabytki. I gdyby nie wspomniani wyżej: Janusz i Mietek, to prawdopodobnie nic by z tego mojego pisania nie wyniknęło. Ilu ludzi na miejscu tych dwóch panów zauważyłoby pod nogami, w stercie kamieni, skorupy? Zaręczam, że prawie nikt.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Historyczne znalezisko - czyli Jarosław Czaja na tropie tajemnic góry Łyżki - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto