Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie chce być Wilkiem, którym straszy się niegrzeczną załogę

Redakcja
Stanisław Śmierciak
Uzdrowisko Krynica-Żegiestów nadaje rytm życiu kurortu. Prezes Jarosław Wilk chce zrobić o wiele więcej. Ale najpierw musi wprowadzić nowe porządki w spółce. Promocja uzdrowiska wychodzi prezesowi Jarosławowi Wilkowi naprawdę dobrze. Nie opiera jej tylko na mineralnej. Co weekend w Krynicy organizuje koncert gwiazdy. Dla każdego coś dobrego.

Wynajął Pan agencję detektywistyczną, żeby wytropić złodziei pierogów w uzdrowisku. Czy prezes poważnej spółki musi się posuwać do tak drastycznych kroków, żeby zaprowadzić porządek?

Skala nieprawidłowości i nadużyć w spółce była bardzo duża. Równocześnie niechęć pracowników do zmian nie pozwalała mi naprawić sytuacji. Bez sprowadzenia firmy detektywistycznej z zewnątrz nie dało się nic zrobić. Oczywiście wcześniej rozmawiałem z pracownikami, ale niestety rozmowy te nie odniosły skutku.

Rozmawiał Pan z nimi o tym, że wie o znikającej żywności ze stołówek. Mówił Pan, żeby przestali kraść?

Próbowałem im uświadomić, że wynoszenie nawet małych ilości jedzenia generuje ogromne straty dla spółki. Jeżeli ktoś zabiera do domu jeden bochenek chleba, to mogę to przeboleć, chociaż moim zdaniem, nie powinien tego robić. Ale jeżeli każdy pracownik wyjdzie z takiego założenia, okaże się nagle, że na składzie brakuje codziennie 300 bochenków chleba, co w przeliczeniu miesięcznym daje nam sumę ok. 9 tys., a w przeliczeniu rocznym jest to ponad 300 tysięcy. Pojedynczy pracownik nie widzi skali globalnej tych nadużyć.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że złodziei w uzdrowisku musi być więcej niż tych zatrzymanych przez policję 11 osób?

Straty związane z procederem kradzieży czy to żywności, czy środków czystości wynoszą w uzdrowisku około miliona złotych rocznie. Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy kradną, ale liczby nie kłamią. Rozmawiałem kiedyś z panią, której zdarzyło się czasem wziąć do domu rolkę papieru toaletowego. Była zdziwiona, kiedy pokazałem jej, że rocznie ginie z uzdrowiska około tysiąca rolek papieru. Wiadomo, że jedna osoba wszystkich tych rolek nie wzięła.

Jest pan ekonomistą. Czy nie jest trochę tak, że dla pana liczą się właśnie liczby, a nie ludzie?

Absolutnie nie. Dla mnie właśnie największym potencjałem firmy, czy spółki są ludzie, którzy ją tworzą. Ale musimy działać tak, jak prywatne przedsiębiorstwo, w przeciwnym wypadku nie utrzymamy się na rynku. Spółka upadnie, a ludzie stracą pracę. Ja nie tyle chcę ratować spółkę, co stawiam na jej rozwój. Przy takich stratach to niemożliwe.

Już 20 osób zwolnił Pan z pracy. Związki zawodowe oskarżają Pana o mobbing i łamanie Kodeksu Pracy.

Ze wszystkimi zwolnionymi pertraktowałem warunki rozwiązania stosunku pracy. Niektórzy odeszli na świadczenia emerytalne. Dziwi mnie, że osoby ze związków nie broniły zwykłych pracowników. Przecież chyba na tym polega ich rola. Bronią tylko kierowników. To oni nadzorowali bezpośrednio pracę w kuchniach i oni ponoszą odpowiedzialność za "znikające jedzenie ze stołówek". To w czasie ich zmian znikała też żywność ze stołówki. Myślę, że związki zbyt dużo uwagi poświęcają polityce, nie zwykłemu pracownikowi.
Zarządzanie zespołem 300 osób okazuje się trudnym zadaniem?

Liczebność zespołu nie jest dla mnie przeszkodą. Największym problemem jest mentalność pracowników. Większość osób związana jest ze spółką od 30 lat i nigdy nie miały doświadczenia, ani styczności z inaczej zarządzanymi spółkami niż państwowe. Nie wszyscy chcą zmian. Niektórzy chcą utrzymać status quo. Chciałbym, aby ludzie nie traktowali pracy jako ciężkiego obowiązku, ale jako zdobywanie wspólnie wyznaczonych celów.

Mimo problemów w firmie dużo się Panu udało w uzdrowisku zdziałać. Na koncerty gwiazd organizowane przez was przyjeżdżają tłumy, Krynica staje się kulturalną wizytówką regionu.

To miejsce ma ogromny potencjał, który drzemie w ludziach. Nie możemy go zmarnować. Już zaistnieliśmy na rynku ogólnopolskim. Znakiem rozpoznawczym dla uzdrowiska jest nasza pijalnia. Stworzyliśmy miejsce unikalne. W Polsce nie ma chyba podobnej sali, która daje możliwość zorganizowania konferencji w scenerii egzotycznych roślin.

Został Pan prezesem uzdrowiska zaledwie dwa lata temu. W jakiej kondycji była spółka?

Nie miała płynności finansowej. Z drugiej strony konieczne było wprowadzenie inwestycji, zmodernizowanie budynków. Borykaliśmy się również z ogromnym spadkiem sprzedaży wody mineralnej. W ciągu roku udało nam się to zmienić. Ale jest to dopiero pierwszy krok bardzo długiej drogi.

Jakie plany na przyszłość?

Mam nadzieję, że uda mi się uzyskać środki zewnętrzne, bo planów mam sporo. Marzę o budowie nowej rozlewni wód mineralnych, oraz o badaniach naukowych na temat właściwości wód mineralnych w Krynicy. Chciałbym promować teatr, otworzyć kino letnie na deptaku. Trzeba jeszcze rozbudować część kongresową uzdrowiska.

Planuje Pan kolejne zwolnienia w firmie?

Nie chcę zwalniać pracowników. Ale gdy ktoś będzie działał na szkodę spółki, raczej się nie zawaham.

Nie chcę zwalniać pracowników. Ale gdy ktoś będzie działał na szkodę spółki, raczej się nie zawaham.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto