Nie wiadomo czy owczarek utonął w studni, czy też zdechł wcześniej i został po prostu do niej wrzucony. Władysław Stukus sam wyciągnął psa i po wykopaniu niewielkiego dołka przysypał go ziemią. Nie czuje się zobligowany do pochowania psa, który do niego nie należał. Poza tym nie ma pewności czy nie będzie potrzeby przeprowadzenia badań mających wykazać w jakich okolicznościach zginął owczarek.
Wszystko wskazuje na to, że takich badań nie będzie. Jak w poniedziałek powiedział starszy sierżant Paweł Grygiel, rzecznik prasowy nowosądeckiej policji, sprawa jest prowadzona pod kątem zanieczyszczenia wody. Jest to wykroczenie, za które grozi kara grzywny w wysokości do 1500 zł.
Sołtys Stróż Krzysztof Olszanecki nie przypomina sobie, żeby wcześniej w tej wsi dochodziło do podobnych przypadków. - Ludzie trzymają psy na terenie swoich gospodarstw - przekonuje sołtys. - Bezdomnych zwierząt w zasadzie się nie spotyka. - Może owczarek po prostu komuś zdechł i nie chcąc robić sobie kłopotu z kopaniem dołu właściciel wrzucił go do studni? - zastanawia się Stukus.
Sądecki weterynarz dr Jan Serwin przypomina, że dziś nie można tak po prostu zakopać ciała zwierzęcia. Należy je przywieźć do weterynarza i pokryć koszty utylizacji - 4,60 zł plus 22 proc. VAT. - To nie są duże koszty, a można uniknąć kłopotów z prawem - kończy weterynarz.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?