Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramat w Kasinie Wielkiej. Ogień zabrał im wszystko

Alicja Fałek, Józef Budacz
Zofia Gibadło mówi o szczęściu w nieszczęściu. - Gdyby pożar wybuchł w nocy, to nie wyszlibyśmy żywi z domu- przyznaje
Zofia Gibadło mówi o szczęściu w nieszczęściu. - Gdyby pożar wybuchł w nocy, to nie wyszlibyśmy żywi z domu- przyznaje Józef Budacz
Drewniany dom, w którym mieszkało pięć osób, w ciągu 40 minut doszczętnie spłonął. Rodzina Gibadłów z Kasiny Wielkiej potrzebuje pomocy.

55-letnia Zofia Gibadło, mieszkanka Kasiny Wielkiej, robiła zakupy razem ze swoją czteroletnią wnuczką Zuzią, gdy w ich domu szalał żywioł. Ogień pojawił się w kuchni i bardzo szybko zajął cały, drewniany budynek.

- W domu był mój mąż oraz synowa z półtorarocznym synkiem. To ona zauważyła ogień - mówi Zofia Gibadło. W jednym momencie wszystko stanęło w płomieniach. Ogień szalał blisko 40 minut. Pierwsi z pomocą rodzinie Gibadłów pośpieszyli sąsiedzi. To oni pomogli wyjść przez okno pani Marioli i jej synowi - Sebastianowi. Pan Franciszek z płonącego budynku wydostał się o własnych siłach, ale nie uniknął poparzeń ciała.

- Dla nas ten pożar to ogromna tragedia i nie wiem, jak ją opisać. Po prostu brakuje słów - w oczach pani Zofii pojawiają się łzy, gdy patrzy na pogorzelisko.

Z drugiej strony zgadza się, że cała rodzina miała też sporo szczęścia, że ogień pojawił się około godz. 17. Gdyby to była noc, to nikt nie wyszedłby żywy z domu, wszyscy mogli zginąć. Z szalejącym żywiołem walczyło dziesięć zastępów straży pożarnej. Pomagali też sąsiedzi, którzy podkreślają, że dom spłonął w jednej chwili, a dachówki od gorąca pękały i strzelały w promieniu kilkunastu metrów. Istniała obawa, że ogień zajmie pobliskie budynki. Walka z ogniem trwała dwie godziny. Straty oszacowano na 150 tys. zł, a przyczyny pożaru na razie nie ustalono.

- Po raz kolejny okazało się, że w potrzebie możemy liczyć na sąsiadów - podkreśla pani Zofia. - Dzięki nim synowa i wnuk żyją. Teraz potrzebujemy pomocy finansowej i modlitwy, o co proszę - dodaje. Pierwszą noc po pożarze pogorzelcy spędzili u teściów syna. Jednak już dzisiaj otrzymali propozycję przeniesienia się do gminnego lokalu.

- Byłem na miejscu pożaru i to przykry widok. Domu nie da się odbudować - podkreśla Bolesław Żaba, wójt gminy Mszana Dolna. Dodaje, że zrobi wszystko, by pomóc tym ludziom.

- Wesprzemy ich lokalowo i finansowo. Już nad tym intensywnie pracuje gminny ośrodek pomocy społecznej - nie kryje. Sytuacja rodziny Gibadłów jest jednak skomplikowana, bo okazało się, że dom, w którym do tej pory mieszkali, nie był ich własnością. Ten fakt może nieco utrudnić pomoc.

- Ale nie pozostawimy tych ludzi samych - zapewnia wójt Bolesław Żaba. W najbliższym czasie przeprowadzi zbiórkę, ale najpierw musi ustalić, czy bardziej potrzebna będzie pomoc materialna, czy finansowa.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!login:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto