- Jeśli nie oddadzą kluczy, wymienimy zamki - zapowiada Kamil Zyzak z Wydziału Sportu i Rekreacji Urzędu Gminy Chełmiec.
To posunięcie było efektem trwającego od listopada 2013 r. konfliktu w tym piłkarskim, A-klasowym klubie. Na prezesa wybrano wówczas faktycznego twórcę Librantovii Eugeniusza Rośka, czemu sprzeciwiła się grupa zawodników wywodzących się z Nowego Sącza.
Popierali oni dotychczasowego szefa klubu Józefa Wójcika, także sądeczanina. W ramach protestu związali się z GKS Iskra Chełmiec, której przekazano obiekty w Librantowej, po rozwiązaniu z LKS-em umowy użyczenia terenu.
- Gminny obiekt został dosłownie wyczyszczony z urządzeń infrastrukturalnych czy sportowych - mówi Kamil Zyzak. - Nie ma tam piłek ani siatek, z boiska usunięto nawet bramki. Paradoks polega na tym, że sprzęt był kompletowany przez lata między innymi za gminne dotacje, a teraz gmina, przejmująca obiekt, została sprzętu pozbawiona.
Prezes Rosiek wyjaśnia, że Librantovię dotowało także Ministerstwo Sportu i sponsorzy. Jego zdaniem roszczenia miasta są bezpodstawne. - Miasto traktowało nas po macoszemu - mówi Rosiek. - Librantovia dostawała 17 tys. zł dotacji na rok, pozostałe kluby po ponad 30 tysięcy - wylicza.
Teraz gmina chce, by na boisku Librantovii trenowali zawodnicy Iskry. Jest tam drużyna młodzieżowa, a także seniorzy, wywodzący się ze zbuntowanych piłkarzy Librantovii. - Do końca tego sezonu piłkarskiego są jeszcze związani umową z tym klubem, więc formalnie nie mogą występować w barwach Iskry - przyznaje Zyzak.
Tymczasem Eugeniusz Rosiek złożył w sądeckiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez gminę Chełmiec. Twierdzi, że samorząd niszczy jego klub. Gmina miała wykorzystać wewnętrzne niesnaski do odebrania mu boiska.
- Zarzucano nam, że w klubie grają głównie sądeczanie, a nie mieszkańcy Librantowej - przypomina prezes Rosiek. - Teraz, po odejściu zbuntowanej piętnastki zawodników, 90 procent piłkarzy stanowią nasi ludzie, a dotacji w ogóle nie dostaliśmy.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jeden z piłkarzy Librantovii, obrońca Kazimierz Rosiek, który pozostał wierny nowemu prezesowi klubu, został dotkliwie pobity po treningu. Czekało na niego pięciu uzbrojonych w kije mężczyzn. Czterech z nich zatrzymali jego koledzy i przekazali policji. Choć od tamtej chwili minęły już prawie dwa miesiące, policja na ten temat milczy. Nawet pokrzywdzony nie wie czy mundurowi ujęli piątego napastnika, który go pobił. - Budowaliśmy ten klub wspólnie i pozostaniemy mu wierni - mówi Kazimierz Rosiek. - Gmina tego nie zmieni.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?