Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnia pozbyła się ptaków, choć są chronione

Paweł Szeliga
300 tysięcy par kawek żyje w Polsce. Są pod ochroną. Według przyrodników ich populacja maleje.
300 tysięcy par kawek żyje w Polsce. Są pod ochroną. Według przyrodników ich populacja maleje. fot. archiwum
Gdy Władysław Szczygieł zauważył okazałe gniazdo kawek na strychu bloku przy ul. Browarnej 38, powiadomił spółdzielnię. - Administracja poszła po linii najmniejszego oporu, po prostu brutalnie je wyrzucono - mówi lokator. A co Ty sądzisz o tym temacie? Wyraź opinię na forum pod artykułem.

Mężczyzna zwykle nie wchodzi na strych, który nie jest użytkowany. Zrobił wyjątek, gdy zauważył na suficie mokrą plamę. Myślał, że dach zaczął przeciekać. Zamiast dziury zobaczył wciśnięte w kąt gniazdo, wypełnione gałęziami i błotem.

- Było duże, miało pewnie z dziesięć lat - szacuje Władysław Szczygieł. Zgłosił problem w administracji Spółdzielni Mieszkaniowej "Beskid". Ta wysłała na miejsce firmę, która włożyła gniazdo do ogromnej torby i wywiozła je ciężarówką. To wbrew prawu, gdyż zgodnie z ustawą o ochronie przyrody nie wolno niszczyć siedlisk ptaków chronionych w okresie lęgowym. W przypadku kawek trwa on od marca do połowy października.

- To nie było siedlisko, tylko puste gniazdo, stanowiące zagrożenie sanitarne - uważa tymczasem Agata Citak, pełnomocnik zarządu SM "Beskid". - W lipcu panowały upały, więc mogło dojść do rozwoju epidemii, zagrażającej mieszkańcom.

Agata Citak dodaje, że w gnieździe nie było jaj, piskląt czy dorosłych ptaków. Dlatego je usunięto.

Według Małgorzaty Rusin z Terenowego Oddziału Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Starym Sączu, nie oznacza to jednak, że gniazdo nie było siedliskiem kawki. Zwłaszcza że te ptaki często wracają do gniazd zrobionych wiele lat wcześniej.

- Jeśli spółdzielnia uznała, że siedlisko stanowi zagrożenie epidemiologiczne, to powinna nas o tym powiadomić - dodaje Małgorzata Rusin. Podkreśla, że RDOŚ w uzasadnionych wypadkach wydaje zezwolenie na usunięcie gniazd, choć nigdy nie robi tego w okresie lęgowym.

Grzegorz Tabasz, przyrodnik, autor felietonów o zwierzętach, dziwi się, że administracja nie podjęła nawet próby dowiedzenia się, jak zgodnie z prawem rozwiązać problem. - Ręce opadają, to po prostu głupota - kwituje Tabasz.

Agata Citak podkreśla, że spółdzielnia po raz pierwszy miała do czynienia z podobnym przypadkiem. Nikomu nie przyszło do głowy, że pozornie puste gniazdo może być siedliskiem chronionego gatunku ptactwa.

- Bloki są dobrze zabezpieczone przed takimi niechcianymi gośćmi - dodaje Agata Citak. - Na Browarnej też by ich nie było, gdyby ktoś nie uchylił okien. To tędy, albo przez uszkodzoną kratkę wentylacyjną kawki dostały się do środka.

Sprawę zniszczenia siedliska zbada policja. Jeśli udowodni winę administracji, to spółdzielnia może zapłacić grzywnę. Może też zostać zobowiązana do naprawienia szkody. Zwykle polega ona na umieszczeniu na osiedlu budek lęgowych dla ptactwa.a



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto