W pociągu ogromny ścisk, matki z dziećmi w różnym wieku stoją i modlą się, żeby dojechać w bezpieczne miejsce. Szczęcie maja ci, którym udało się zając miejsce siedzące. Nie ma możliwości snu, dzieci płaczą, dostęp do toalety jest mocno ograniczony. Nikt jednak nie narzeka, wiedzą, że jadą do dobrych ludzi, którzy przyjmą ich pod swój dach i uratują przed zbrodniczym działaniem wojsk rosyjskich. Nie mogą zabrać ze sobą nic oprócz małych torebek podręcznych, wózki, walizki zostają na peronie we Lwowie.
Kobiety, które przyjechały z Ukrainy są szczęśliwe oraz bardzo zaskoczone ogromem dobra, który spotkał je ze strony polskich rodzin. Opowiadają o ciężkich godzinach w pociągu i wielkich sercach sądeczan.
- Nie było w ogóle miejsca, ludzie stali nawet na jednej nodze, nie było nawet możliwości przejść do toalety, było strasznie ciasno. Wszystko co mogliśmy ze sobą zabrać to tylko odzież, którą mieliśmy na sobie i małe torebki takie przy sobie i pieluszki dla dzieci - mówi pani Mirosława, która podróżowała z ponad roczną córeczką oraz siostrą Natalią i jej nastoletnimi córkami.
Jej udało się zająć miejsce siedzące, bo miała małe dziecko, inne kobiety z wycieńczenia podpierały się na stojąco.
- Było ciężko, w pociągu, który może pomieścić 3,2 tys. osób było ponad 5 tysięcy. Nie weszłyśmy do pierwszego pociągu, czekałyśmy na następy, na peronie było tak dużo osób. Dokumentów nam nie sprawdzali ani na polskiej stronie, ani na ukraińskiej, za to nas bardzo ładnie ugościli ciepłym napojem oraz ciepłym jedzeniem - opowiada pani Natalia.
Tak wyglądała sytuacja na stacji kolejowej we Lwowie
Kobiety są pod wrażeniem ogromu pracy jaką wykonali ludzie, którzy dla każdego wysiadającego z pociągu przygotowali kawę, herbatę ora ciepłe posiłki.
- Strona ukraińska i strona polska zrobiła to naprawdę wspaniale, zdajemy sobie sprawę ile osób trzeba, żeby dla każdej rodziny przygotować jedzenie - dodaje Ukrainka.
Pomoc od sądeczan
Po godzinach wycieńczającej podróży kobiety dotarły do Polski, tam na miejscu czekał na nie Dariusz Ptak ze Starego Sącza, który spędził dobę w samochodzie oczekując na pociąg, zapewnił kobietom także jedzenie oraz udało się mu załatwić wózek dla dziecka. Dzięki Fundacji Bratnia Dusza Iwony Romaniak, która starał się, aby kobiety trafiły do Polski udało się także znaleźć dla nich dom. Teresa Janus z Nowego Sącza udostępniła uchodźcom z Ukrainy część swojego niewielkiego mieszkania. Zrobiła to z potrzeby serca.
- Myślałam, że sami z tym zostaniemy, ale jest tyle wspaniałych ludzi, pomagają sąsiedzi. Są jeszcze dobrzy ludzie. Przynoszą najbardziej potrzebne rzeczy. Nie znamy ani dnia ani godziny, kiedy sami możemy się w takiej sytuacji znaleźć, dlatego warto pomagać - mówi Teresa Janus.
Mieszkanki Lwowa są bardzo wdzięczne za tak wielką pomoc, bardzo dziękują za wsparcie i tyle dobra, które spotkało je od sądeczan.
- Ciężko nam wyrazić wdzięczność dla tych wspaniałych ludzi - mówią kobiety.
Teresa Janus planuje pokazać swoim gościom piękno regionu sądeckiego, zabrać ich na wycieczki, zapewnić rozrywkę żeby mieszkanki Lwowa choć na chwilę mogły oderwać się od dramatycznych doniesień z Ukrainy, gdzie zostali ich mężowie, przyjaciele oraz rodzice.
- Sądeccy milionerzy, niektórzy zaczynali w garażu. Zna ich cała Polska
- Przyłapani w czasie przerwy. Nie wiedzieli, że robią im zdjęcia do Google Street View
- Kolejne termy w Małopolsce otwarte. Nowa atrakcja w regionie
- Karnawał po sądecku czyli lachowskie zapusty. Impreza przyciągnęła tłumy
- Kordian nagrał piosenkę idealną na Walentynki. Do klipu zaprosił finalistkę Miss
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?