Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia w Biegonicach - 21 sierpnia 1941. Tragiczna data w dziejach Nowego Sącza

Maria Molenda
W Biegonicach (dzielnica Nowego Sącza), w miejscu egzekucji, znajduje się pomnik poświęcony pamięci ofiar rzezi
W Biegonicach (dzielnica Nowego Sącza), w miejscu egzekucji, znajduje się pomnik poświęcony pamięci ofiar rzezi Archiwum Marii Molendy
Kiedy w 1939 roku hitlerowskie Niemcy podbiły Polskę, a do Nowego Sącza wjeżdżały kolejne oddziały agresora, nikt w mieście nie spodziewał się, na jaką skalę terroru i okrucieństwa zostaną narażeni mieszkańcy. W Biegonicach 21 sierpnia 1941 r. rozstrzelali grupę 46 polskich więźniów. Wśród nich był słynny sądecki malarz - Bolesław Barbacki.

FLESZ - Płaca minimalna znowu w górę?

W grudniu 1939 r. przybył tutaj, aby objąć dowództwo nad Zamiejscową Placówką Policji Bezpieczeństwa - Granicznym Komisariatem Policji, 31 letni SS-Obersturmführer Heinrich Hamann. Jego postać zapisze się krwawo w historii Nowego Sącza. Hamann konsekwentnie i bezwzględnie przystąpił do egzekwowania niemieckiej władzy: prześladowania, aresztowania, okrutne przesłuchiwania więźniów, drastyczne traktowanie nowosądeckich Żydów i dławienie wszelkiego ruchu oporu. Ktokolwiek w tym małym mieście przystępował do pracy konspiracyjnej, wystawiał się na wielkie niebezpieczeństwo. A jednak odważnych osób nie brakowało, szczególnie, że Nowy Sącz był istotnym ośrodkiem na przerzutowym szlaku na Węgry.

Aresztowanie zakładników

Jedną z metod stosowanych przez okupantów wobec podbitej ludności była zasada odpowiedzialności zbiorowej. Za jednego rannego lub zabitego Niemca śmierć spotykała wielu Polaków. Zgodnie z tą okrutną zasadą 21 sierpnia 1941 roku w podsądeckich Biegonicach rozstrzelano 44 osoby, wśród nich powszechnie cenionego i zasłużonego miastu artystę Bolesława Barbackiego.

Bezpośrednią przyczyną egzekucji miała być lekkomyślna akcja młodego człowieka z Warszawy, który postrzelił gestapowca i śmiertelnie zranił granatowego policjanta; podczas przesłuchania podawał nazwiska znanych mu osób. Na początku lipca 1941 rozkręciła się spirala masowych aresztowań. Granatowy policjant zabrał z pracowni Bolesława Barbackiego, odrywając go od właśnie malowanego portretu Niny Szafranówny. 2 lipca uwięziono także m.in. księdza Władysława Deszcza i ks. Tadeusza Kaczmarczyka, wikarych z kościoła św. Małgorzaty. Ksiądz proboszcz Roman Mazur poszedł na gestapo i prosił, by uwolniono młodych kapłanów, a jego aresztowano na ich miejsce; Hamann jednak nie zamierzał przyjąć tej ofiary. Zapewne wiedział, że obydwaj młodzi księża byli szczerymi patriotami, głosili odważne kazania i byli wsparciem dla swoich parafian.

Zemsta gestapowca

Hamann osobiście wybierał ofiary. Roman Świerat, uczestnik i świadek tragicznych wojennych wydarzeń uważał, że szef sądeckiego gestapo kierował się zarówno chłodną kalkulacją, jak i osobistą zemstą: „…z jednej strony wybierał obywateli znanych jako gorący patrioci i mających w społeczeństwie duży autorytet, np. artystę malarza B. Barbackiego, lekarza i aptekarza Jaroszów, księży Józefa Bardla, Władysława Deszcza i Tadeusza Kaczmarczyka oraz wielu innych, z drugiej strony z zemsty, np. Władysława Kmiecia za odwagę i hart ojca, T. Słowikowskiego za ucieczkę brata, lekarza”. Brat Teodora Słowikowskiego, Jan, był zaangażowany w głośną ucieczkę kuriera Jana Karskiego z sądeckiego szpitala, podobnie jak policjant granatowy Józef Jeżyk czy kolega Zbigniewa Rysia Józef Jennot, którzy także stracili życie w tej egzekucji. O tym, że Hamann był osobiście odpowiedzialny za morderstwo Barbackiego był przekonany także Stanisław Długopolski. Współpracownik obersturmführera Gorka zeznał po wojnie, że z Krakowa przyszedł rozkaz wykluczenia artysty ze egzekucji, ale Hamann zignorował go. Jeśli nawet gestapowiec czuł osobistą urazę do Barbackiego - plotka głosiła, że malarz odważył się odmówić mu wykonania portretu - to skazując go na śmierć, wyrządzał niepowetowaną stratę i krzywdę nie tylko rodzinie, ale i polskiej kulturze.

Ostatnia noc

Dramatyczna była noc w sądeckim więzieniu w przededniu egzekucji. Po południu wyczytano nazwiska ponad 40 osób, które początkowo sądziły, że czeka je zwolnienie. Hamann brutalnie rozwiał te nadzieje, ogłaszając, że zostaną rozstrzelani. Cela na parterze, w której zamknięto skazańców wypełniła się płaczem, jękiem i krzykami. Bronisław Sułkowski, urzędnik PKP i kapitan rezerwy straszliwie rozpaczał z żalu za żoną i dziećmi. W nocy nad miastem rozszalała się burza. Nieszczęśnicy nie zmrużyli oka, modlili się, śpiewali pobożne pieśni, w sercach żegnali najbliższych, być może rozliczali się też ze swoim życiem. Na ścianie celi wyryli własne klepsydry, ostatnie myśli i pozdrowienia dla bliskich. Pozostawili talerz aluminiowy ze swoimi nazwiskami, który, przekazany po wojnie do parafii św. Małgorzaty, niestety nie dotrwał do naszych czasów.

O świcie, około godziny 4:30 więźniów skuto łańcuchem i załadowano na ciężarówki. Wywieziono ich na teren przy cegielni w Biegonicach i rozstrzelano. Podobno przed egzekucją ksiądz Deszcz uprosił morderców, by jego zabito na końcu, aby mógł udzielać rozgrzeszenia skazańcom. Z więzienia wkrótce przywieziono grupę osadzonych, którzy mieli zakopać zwłoki. Wspominali, że był to porażający widok, niektóre ciała jeszcze drgały i gestapowiec Wisner dobijał umierających strzałem z pistoletu. Wrzucone do dołu zwłoki zasypano, chcąc zatrzeć ślady zbrodni, ale młodzi pastuszkowie zaznaczyli grób krzyżykami.

Wieść o egzekucji rozeszła się po Sączu lotem błyskawicy, nie znano jednak nazwisk pomordowanych. Helena Barbacka wspomina, że jej matkę Janinę - szwagierkę Bolesława Barbackiego - wezwano na gestapo dopiero 13 września i oddano jej płaszcz i kapelusz. Żonę aptekarza Mieczysława Jarosza Niemcy poinformowali, że męża rozstrzelano za przynależność do tajnej organizacji. To morderstwo też było przemyślane, bowiem farmaceuta był czynnie zaangażowany w życie kulturalne miasta, przyjaźnił się z Bolesławem Barbackim, a w czasie wojny wspierał uchodźców i więźniów politycznych.

Spokojna starość kata

Stanisław Długopolski relacjonując fragmenty procesu Hamanna i innych katów Sądecczyzny, wspominał, że dawny pan życia i śmierci sądeczan nie wyparł się egzekucji w Biegonicach, próbował jednak wmówić sędziom, że rozstrzelano tylko kilka osób. Długopolski brał udział w ekshumacji w 1945 r. i mógł potwierdzić, że z masowego grobu wydobyto kilkadziesiąt ciał (ekshumowano wówczas również ciała ofiar egzekucji, która odbyła się we wrześniu 1941). Kiedy zapoznał się z wyrokami zbrodniarzy, nie ukrywał rozgoryczenia. Dziś wiemy, że Hamann ostatnie lata życia spędził na wolności, przebywając w domu spokojnej starości w uzdrowisku Bad Neuenahr.

Stojąc nad grobami pomordowanych w Biegonicach i myśląc o tym, jak wiele takich grobów jest na Ziemi Sądeckiej, nie powinniśmy unikać refleksji o stanie naszego współczesnego świata, gdyż na naszych oczach odradzają się myśli, słowa i działania, które przed kilkudziesięciu laty doprowadziły do wybuchu drugiej wojny światowej z jej zbrodniami i masowymi grobami, takimi jak ten w Biegonicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zbrodnia w Biegonicach - 21 sierpnia 1941. Tragiczna data w dziejach Nowego Sącza - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto